niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 10

Budzisz się następnego dnia i leżysz chwilę na łóżku. Przypomina ci się wczorajszy wieczór miło spędzony ze Stefanem. Dawno z nikim nie rozmawiałaś o czymkolwiek, a co dopiero o sobie. 

Wstajesz w wyśmienitym humorze, którego nic nie może ci zepsuć. Tak ci się przynajmniej wydaje. W pracy jesteś o 7:30 Witasz się ze wszystkimi po czym ubierasz fartuszek i bierzesz się za ściąganie ze stolików krzeseł oraz rozkładanie wazoników z kwiatkami czy cukierniczek. 
Gdy o 17:20 masz wreszcie zamiar się zbierać szef wzywa się do siebie. Dziwisz się, ale posłusznie pojawiasz się w jego gabinecie, w którym jest już jakaś kobieta.
- Zostawię panie same - mówi mężczyzna, a ty stoisz zdezorientowana na środku pokoju. Blondynka wstaje z krzesła i podchodzi do ciebie po czym chwyta twoje dłonie. 
- Cześć Anastazjo - uśmiecha się ciepło, a ty wgapiasz się w nią kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. - To ja. Twoja mama - mówi szeptem.
- Że kto moja? - jąkasz się. To przecież niemożliwe. 
- Jestem twoją mamą - powtarza , a ty natychmiast wyswobadzasz swoje ręce z jej uścisku.
- Ta która zostawiła mnie samą z ojcem alkoholikiem? - pytasz bez emocji ostatkami sił powstrzymując łzy, które chcą wypłynąć spod twych powiek i łamiący się głos. - A sama uciekła? Wybacz, ale nie chcę znać tej matki - mruczysz zdenerwowana i zrozpaczona jej tak nagłym pojawieniem się. Odwracasz się na pięcie.
- Anastazjo, poczekaj. Chcę z tobą porozmawiać - zatrzymujesz się wpół kroku, a z twoich oczu wypływają łzy.
- O czym? O tym jak fajnie było wyjechać bez zobowiązań? - całkowicie się rozklejasz. Dobrze, że stoisz do niej tyłem bo chyba wybuchnęłabyś niepohamowanym szlochem gdyby nie to. 
- Kochanie - szepcze kładąc dłoń na twoim ramieniu, ale ty od razu ją strącasz. Milknie - Ja rozumiem, że możesz mnie nienawidzisz i w sumie masz do tego prawo, ale ja...
- Skoro mam do tego prawo, to pozwól mi z niego skorzystać. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - mówisz i wychodzi z gabinetu i ocierając łzy szybko wbiegasz do pomieszczenia dla personelu. Chwytasz kurtkę, oraz torebkę i chcesz wychodzić
- Nastka, co się stało? - zapyta Lily chwytając cię za przedramię. 
- Nic - ocierasz policzek.
- Przecież widzę - mówi miękko próbując spojrzeć ci w oczy - Chcesz pogadać?
- Wybacz, ale nie. Nie martw się, lecę - rzucasz na odchodnym i szybko wychodzisz z budynku.
***

Krótko, ale już się chyba przyzwyczaiłyście :) Długo mnie tu nie było, ale wreszcie wróciłam. Powiedzcie mi czy chcecie rozdziały w niedziele, czy w środy i niedziele? ^^
81 tutaj--> zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**

3 komentarze:

  1. Świetny *.*
    Przepraszam, ze ostatnio nie komentuję, ale nie mam ostatnio wolnej chwili...ale czytam i bardzo mi się podobają. Wiele się tu wydarzyło. A ta matka? Co, myśli, że przyjdzie sobie, powie do Nastki "kochanie" i będą szczęśliwą rodzinką? Chyba śni! Nie dziwię się dziewczynie, że tak wybuchła, bo zapewne ta sytuacja nie jest dla Niej łatwa. Przecież matka zrujnowała Jej dzieciństwo zostawiając z ojcem-alkoholikiem... Mam nadzieję, że Anastazia wygada się przyjaciółce, a może padnie na Stefana? Tak będize Jej lżej, ale musi to być zaufana osoba...
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja... po prostu. WoooW
    Jej matka ma tupet, po tylu latach się pojawić...
    Ale może ma jakieś dobre wyjaśnienie?
    Hmm. Ja bym osobiście jej nie wybaczyła...
    Hm.. Ale dałabym jej chyba szansę się wytłumaczyć. Ma do tego prawo :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi tu nie gra... Nie wiem dlaczego ale mam dziwne przeczucie że ta jej matka jeśli w ogóle ta kobieta nią jest to że przyjechała tylko po to do Nastki bo coś od niej chcę. Mam nadzieję że Anastazja da sobie radę z gromadzącymi się w niej emocjami, może Stefan jej pomoże? W końcu "People help the people" :) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, oby więcej Krafta ^^
    Pozdrawiam, kocham :*

    OdpowiedzUsuń