czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 9

Następnego dnia budzisz się o 6:30. Wstajesz z łóżka i pierwszą rzeczą jaką widzisz to twój portret narysowany przez Stefana, z którym zresztą jesteś dzisiaj umówiona. Uśmiechasz się i bierzesz do rąk kartkę. To było bardzo słodkie, że cię narysował. Ogarnęła cię fala ciepła gdy zobaczyłaś ten rysunek. Bardzo ci się spodobał, a to że przedstawiał i był dla ciebie tylko potęgowało jego wartość. Na pewno go zachowasz. Wkładasz go do szuflady i idziesz do łazienki by się ogarnąć. Potem jesz śniadanie i wychodzisz do restauracji. Na miejscu jesteś po 20 minutach. Witasz się z Sophie, którą bardzo polubiłaś, a potem jeszcze z Maćkiem. Ubierasz fartuszek i rozmawiając przy barze z brunetką czekacie na klientów.
Z pracy wychodzisz o 16:15. Masz 45 minut by iść się przebrać i iść do kawiarenki oddalonej od twojego domu o 5 minut. Masz nadzieję, że się wyrobisz.
No i wyrobiłaś. Próg budynku przekraczasz o 17:03. Rozglądasz się po sali i widzisz Stefana siedzącego przy jednym ze stolików umiejscowionych przy oknie. Podchodzisz do niego i uśmiechasz się co odwzajemnia.
- Hej - witasz się.
- Cześć. Zamówiłem już dla nas czekoladę. A w ogóle to się spóźniłaś o trzy minuty - poważnieje, ale zaraz oboje wybuchacie śmiechem.
- Nie umiesz udawać poważnego - stwierdzasz, a kelner przynosi wasze zamówienie. Otaczasz dłońmi szklankę.
- Właśnie, że umiem - zaperza się - Tylko to wszystko przez ciebie bo jak cię widzę to od razu chce mi się uśmiechać - mówi, a ty rumienisz się lekko i spuszczasz wzrok - Może opowiesz mi coś o sobie? - zmienia temat upijając łyk napoju.


- Może opowiesz mi coś o sobie? - pytasz mimo obawy, że Anastazja zmieni szybko temat lub nic szczególnego ci nie zdradzi. Upijasz łyk napoju.
- Nie wiem czy jest coś interesującego co mogłabym ci powiedzieć - odpowiada wymijająco zanurzając usta w czekoladzie.
- To może ja będę zadawał pytania, a ty będziesz odpowiadała? - proponujesz. Kiwa głową więc zadajesz pierwsze pytanie - Od dawna tu mieszkasz? Pierwszy raz cię widziałem jak wpadliśmy na siebie wtedy w parku. - przyglądasz się jej badawczo.
- Od urodzenia - rozwiewa twoje przypuszczenia o dziewczynie, która sprowadza się nie wiadomo skąd i wywraca życie chłopaka jak w filmach. Ale zaraz, zaraz - twoja podświadomość marszczy brwi - przecież tak to właśnie wygląda.
- Dobra. Twój ulubiony kolor?
- Fioletowy
- Ulubiony owoc?
- Banan.
- A warzywo?
- Serio interesują cię takie pierdoły? - pyta z niedowierzaniem unosząc brwi.
- Interesuje mnie wszystko co związane z tobą - odpowiadasz zanim przetworzysz dobrze te słowa w głowie. Nie ma co Kraft, na taki tekst na pewno poleci.
Patrzysz na reakcję dziewczyny, która speszona twoimi słowami spuszcza głowę, a jej twarz zakrywają włosy. Milczycie chwilę. Ty nie bardzo wiesz co masz powiedzieć, a i ona się nie odzywa.
- W takim razie kontynuuj - wzrusza ramionami, a ty zadajesz kolejny pytania zadowolony, że ci nie uciekła, bo szczerze to się trochę tego spodziewałeś. Od kompletnie nieistotnych rzeczy przechodzisz do trochę poważniejszych. Masz wrażenie, że wszystko idzie po twojej myśli lecz gdy pytasz o imiona jej rodziców, ona odwraca kota ogonem twierdząc, że ty już swój limit i teraz ona chciałaby dowiedzieć się czegoś o tobie. Już wiesz, że poszedłeś za daleko. Interesuje cię tylko dlaczego temat jej rodziców jest dla niej taki drażliwy, jeśli można tak to nazwać.
Podczas tej rozmowy oboje zgłodnieliście więc jecie jeszcze kolację w swoim towarzystwie. Około 19 Anastazja spogląda na zegar wiszący na ścianie, a ty przeklinasz w myślach tego, kto go tu zawiesił.
- Zasiedziałam się. Muszę już lecieć - stwierdza wstając z krzesła i zakładając kurkę.
- Odprowadzę cię - mówisz, a ona unosi lekko kąciki ust do góry i zasuwa kurtkę. Regulujesz rachunek i wychodzicie z kawiarni. Idziecie milcząc. Ty cały czas przyglądasz się jej twarzy z ukosa, a ona wzrok ma wbity w chodnik.
- Przyjdziesz jutro do dzieciaków? - pytasz w końcu przerywając ciszę.
- Pewnie tak - odpowiada - Choć sto razy bardziej niż spędzać z nimi czas wolałabym żeby mogłyby go spędzić w kochających rodzinach i prawdziwych domach.
- Racja. Niestety nie każdy ma tak kolorowo w życiu.
- No nie każdy - potwierdza po czym rozmowa znów się urywa. Po chwili jesteście pod jej bramą. Zatrzymujecie się, a Anastazja podnosi wzrok na ciebie. Jest jasno, ponieważ księżyc i gwiazdy są widoczne - Dziękuję za zaproszenie - urywa - Było bardzo miło - uśmiecha się, a na twojej twarzy również pojawia się uśmiech - Do jutra.
- Do jutra - uśmiechasz się. Anastazja odwraca się, a ty patrzysz na jej sylwetkę najpierw idącą w stronę drzwi, a potem za nimi znikającą.


***
Dziewiątkę (bardzo króciutką) oddaję w wasze ręce (oczy) :)
Jednodniowy poślizg  wyjaśnienie i 77 tutaj --> zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**


niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 8

Idziesz właśnie na trening. Oczywiście przez park. Ostatnio bardzo polubiłeś tą drogę. Okazała się nawet krótsza.
Z daleka widzisz znajomą sylwetkę. Idzie szybkim krokiem, włosy ma lekko rozwiane, a twarz ukrywa w szaliku. Nie zauważa cię i na ciebie wpada. Podnosi wzrok, a ty się uśmiechasz.
- Cześć - mówisz.
- Cześć - odpowiada. - Przepraszam cię, Jestem umówiona Spieszę się bardzo - wymija cię.
Zabolało? Zabolało i to cholernie. Odwracasz się i odprowadzasz ją wzrokiem. Od razu dobry humor cię opuszcza. Dobrze, że wyszedłeś wcześniej, przynajmniej nie musisz się spieszyć by zdążyć.
Czyli wszystko jasne. Nie dopuszczała cię do siebie bo kogoś ma, a ty Kraft to masz co najwyżej znowu pecha. A dałbyś sobie rękę uciąć, że chodziło tu o coś innego...

Na treningu skoki kompletnie ci nie idą. Każdy z chłopaków wypadł lepiej niż ty. Trener darł się po tobie, ale nie miałeś do tego głowy. Twoje myśli cały czas zajmowała blondynka. Zabawy jesteś. Nie dawała ci żadnych znaków, że jej się podobasz, a teraz przeżywasz. Ciekawe co. Po treningu gdy Kuttin ci odpuścił napatoczył się oczywiście Michael. Przewróciłeś w duchu oczami. Nie masz najmniejszej ochoty z nim gadać.
- Możemy pogadać? - pyta.
- Zależy. Trochę mi się spieszy - stajesz wyprostowany i patrzysz na niego.
- Chciałem zapytać co się z tobą do cholery dzieje - przeszył cię wzrokiem.
- Ze mną? Kompletnie nic. - wzruszasz ramionami.
- Masz mnie za dziecko? - prycha. - Przecież doskonale widzę, że coś jest nie tak. Powiesz coś, czy będziesz chodził z muchami w nosie?
- Michi, daj mi spokój. Nie chcę o tym gadać - wzdychasz.
- Jak sobie chcesz, ale gdybyś jednak zmienił zdanie i chciał pogadać o tej dziewczynie to adres znasz. - po tych słowach odwraca się na pięcie i odchodzi nie dając ci możliwości powiedzenia już czegokolwiek. Patrzysz na jego oddalającą się sylwetkę i przekrzywiasz lekko głowę w prawo. Wygadać mu się? W końcu to twój przyjaciel? Stoisz chwilę w miejscu patrząc na plecy
Hayböcka i toczysz ze sobą wewnętrzną walkę czy nie pobiec za nim i powiedzieć jaki z ciebie idiota czy może jednak nie.
Ostatecznie wygrywa przekonanie, że Michael nie musi wiedzieć.
O 16 idziesz do domu dziecka.Witasz się z uradowanymi na twój widok dzieciakami. Po chwili podchodzi do ciebie Laura.
- A Anastazja przyjdzie? - pyta patrząc na ciebie swoimi niebieskimi oczętami.
- Nie wiem skarbie - odpowiadasz głaszcząc jej włosy, a ona momentalnie smutnieje. - A może dzisiaj coś narysujemy? - próbujesz od razu zmienić temat zagadując inne dzieci wesołym głosem. Na twój pomysł reagują bardzo żywiołowo i zaczynają wyjmować z szafek kartki oraz kredki i co tylko czym da się coś narysować. Siadasz z nimi przy stoliku i zaczynacie tworzyć. Zawsze byłeś w tm dobry. Ołówek w twojej dłoni sam zaczyna szkicować oczy Anastazji. Kiedy przechodzisz do ust Laura nagle zrywa się z krzesełka, a za nią reszta maluchów. Odwracasz się i widzisz kucającą blondynkę i przytulające się do niej dzieci. Mimowolnie się uśmiechasz.
- Dzisiaj rysujemy Nastka. Chodź. - ciągnie ją za rękę Hela - ośmioletnia brunetka. Gdy podchodzą do stolika Anastazja posyła ci nieśmiały uśmiech i siada dokładnie na przeciwko ciebie. Chyba nawet lepiej, prawda? Szkic będzie ładniejszy. Maluchy znów zaczynają nadawać, a ty stawiasz na kartce kolejne kreski.
- Łał Stefan, śliczne - słyszysz głos Laury, która nie wiadomo skąd znalazła się obok ciebie. Zaskoczyła cię więc podskoczyłeś na krześle co wywołało wybuch śmiechu w sali.
- Przestraszyłaś mnie. A wiesz co się za to należy? - uśmiechasz się cwano i odkładasz ołówek - Łaskotki! - zrywasz się z krzesła, a dziewczynka wydaje z siebie przeraźliwy pisk i zaczyna ci uciekać, a ty gonisz ją po całym pomieszczeniu. Wszystkie maluchy od razu znalazły sobie nowe zajęcie. Pozostawiły kartki wraz z kredkami i zaczynacie bawić się w berka. Biegacie po całej sali, a Anastazja siedzi przy stoliku i przygląda się wam z delikatnym uśmiechem.
- A co tu się dzieje?! - wykrzykuje pani Eva wchodząc do pomieszczenia i łapiąc się za głowę. - Dzieciaki, posprzątać i na kolację! - klasnęła w dłonie. Po sali przeszedł jęk zawodu i niezadowolenia, ale ty słyszysz tylko śmiech Anastazji, która zaczyna wrzucać kredki do pudełek. Małolaty też zabrały się do pomocy, a ty zaczynasz sprzątać zabawki z podłogi.
Gdy skończyliście żegnacie się z pociechami, które zmierzają do łazienki by umyć ręce a potem na posiłek. Ubierasz kurtkę gdy podchodzi do ciebie już ubrana blondynka.
- Ślicznie rysujesz - mówi uśmiechając się nieśmiało i razem wychodzicie na korytarz, a ty widzisz, że trzyma w ręce twój rysunek
- Czyli umiem jeszcze coś poza skakaniem - stwierdzasz. Zrobiło ci się ciepło w środku gdy spodobało jej się to.
- Jest piękny - chwali gdy wychodzicie na zewnątrz - Mogłabym go wziąć? - pyta.
- Jasne, oczywiście - uśmiechasz się. Już chcesz dodać, że w sumie to jest dla niej, ale się powstrzymujesz.
- Nigdy nikt mnie nie narysował. To może być pierwszy i ostatni raz więc chciałabym pamiętać - odwzajemnia twój gest.
- Cieszę się, że ci się podoba - na prawdę się cieszysz. - Co byś powiedziała gdybym cię zaprosił jutro na gorącą czekoladę? - pytasz. Nie masz przecież nic do stracenia. Najwyżej ci powie, że jest już umówiona i nie ma ochoty. Proste? Proste.
- A zapraszasz? - droczy się z tobą.
- Tak. Co powiesz na 16?
- O 16 nie dam rady - krzywi się, a ty już wiesz, że jesteś na straconej pozycji - O 16 kończę dopiero pracę w restauracji - kończy - Może być 17? - proponuje uśmiechając się przepraszająco.
- Nie mówiłaś, że pracujesz w restauracji - stwierdzasz patrząc na nią.
- No bo to właściwie od dzisiaj. Zresztą przecież nie pytałeś. - wzrusza ramionami.
No i wszystko układa się w logiczną całość! Umówiona była. Na rozmowę w sprawie pracy. Czy dalej jesteś w grze Kraft! No nie ukrywajmy, ucieszyłeś cię. I zależy ci na niej, prawda?
- To dziękuję za dotrzymanie towarzystwa - zatrzymuje się w pewnym momencie - No i za rysunek też - dodaje z uśmiechem. - Do jutra - żegna się i przechodzi przez bramkę i po chwili znika za drzwiami domu.
Możesz być z siebie dumny, Stefanie. Zechciała się z tobą umówić. Tylko nie myśl, że teraz to już tylko z górki. O, nie mój drogi...


***
Długo to trwało, ale wreszcie się pojawiam z ósemką. Mam nadzieję, że Wam się podoba bo mi całkiem tak. Wtarabaniłam jeszcze do gotowego rozdziału Michaela i się zrobiło dłużej :D
Pozdrawiam :**
P.S 76 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 7

Gdy wychodzisz z klubu uderza cię zimne powietrze. Szybkim krokiem ruszasz w stronę domu. Masz dziwne, nieodparte uczucie, że ktoś idzie za tobą więc jeszcze przyspieszasz. W domu jesteś po kilku minutach. Twoje tempo było tak szybkie, że gdy opierasz się o drzwi wejściowe dobrą chwilę zajmuje ci unormowanie oddechu. Zdejmujesz kurtkę i buty po czym kierujesz się do salonu gdzie ojciec leży pijany na kanapie. Wzdychasz ciężko. Na prawdę masz serdecznie dość tego widoku.Chcesz jak najszybciej znaleźć pracę i się stąd wynieść. Do oczu napływają ci łzy. Jesteś taka żałosna. Czasem chce ci się śmiać z samej siebie. Zamykasz drzwi, ocierasz policzki i przecierasz oczy po czym idziesz do łazienki i bierzesz szybki prysznic. Następnie rzucasz się na łóżko i przykrywasz kołdrą jednak sen jak na złość nie chce przyjść. Wzdychasz i podkładasz ręce pod głowę. Wbijasz wzrok w sufit i pierwsza myśl, która gości w twojej głowie nazywa się "Stefan". Jego cudowny uśmiech gdy zobaczył cię w tym klubie i ten zawód w oczach gdy nie pozwoliłaś mu cię odprowadzić. Serio nie widzisz, że on chciałby cię lepiej poznać? Nie bądź głupia Anastazjo. Problem w tym, że ty przez swoich rodziców nie za bardzo chcesz żeby ktoś cię lepiej poznawał, a zwłaszcza taki, którego pierwszy raz ujrzałaś na oczy jakiś tydzień temu. Jeszcze czego. Twoją głowę nawiedza myśl, że może Kraft jest inny. Ale ty jesteś taka sama Anastazjo. I w tym tkwi twój problem. Wciągasz powoli powietrze nosem, po czym szybko wypuszczasz ustami by pozbyć się wszystkich myśli i emocji po czym odwracasz się na drugi bok, przymykasz oczy i zasypiasz.

Następnego dnia budzisz się około 8. Nie słyszysz żadnych odgłosów z dołu więc ojciec pewnie wyszedł. Wstajesz z łóżka i siadasz przy komputerze i próbujesz znaleźć pracę. Szukasz czegokolwiek. CZEGOKOLWIEK. Po jakichś 30 minutach znajdujesz coś. Kelnerka w restauracji. Świetnie. Cieszysz się bardzo i od razu spisujesz numer pod który wykonujesz połączenie. Przeżywasz wielkie zaskoczenie. Mężczyzna, z którym rozmawiasz ucieszył się niezmiernie gdy powiedziałaś, że dzwonisz w sprawie pracy. podobno zostali tylko z dwiema kelnerkami po tym jak trzecie urodziła dziecko. Szybko ogarniasz się w łazience po czym konsumujesz dwie kanapki z żółtym serem i popijasz kawą. Po 10 minutach wychodzisz z domu zamykając go i kierujesz się w stronę parku. Idziesz szybko jak to mając w zwyczaju raczej topisz wzrok w chodniku pod nogami. Znów na kogoś wpadasz. Cofa cię o krok do tyłu i podnosisz wzrok do góry wiedząc kogo możesz się spodziewać. Oczywiście widzisz skoczka, który szczerzy się do ciebie jak głupi do sera.
- Cześć - mówi
- Cześć. Przepraszam, ale jestem umówiona. Spieszę się bardzo - mijasz go i szybkim krokiem kontynuujesz wędrówkę.
Po 5 minutach wchodzisz do budynku. Tłumów nie ma więc od razu podchodzisz do baru, przy którym jakaś szatynka wyciera szklanki. Wydaje się być miła.
- Dzień dobry. Byłam umówiona w sprawie pracy - mówisz.
- A tak. Szef czeka na ciebie w swoim gabinecie. Tam - wskazała ręką na białe drzwi. - A w ogóle to Sophie jestem - uśmiecha się i wyciąga do ciebie dłoń.
- Anastazja - odpowiadasz również delikatnym uśmiechem i ściskasz jej dłoń.
Podchodzisz do drzwi po czym pukasz. Po usłyszeniu "proszę" nieśmiało wchodzisz do środka. Mężczyzna bez zbędnych wstępów od razu informuje cię, że jesteś zatrudniona. Kompletnie nie obchodzi go twój młody wiek, ani kompletny brak doświadczenia. Masz zacząć od teraz. Podpisujesz umowę. Cieszysz się niezmiernie okazując to przez szczerzenie swoich zębów. Szef przedstawia cię  reszcie obsługi. Dwóm kucharzom - Maćkowi i Jonasowi, oraz dwóm kelnerką; Lily i poznanej już przez ciebie Sophie, która zarządza jeszcze barem.  Dostajesz fartuszek i możesz zaczynać.
Brawo Anastazjo, jestem z ciebie dumna.


---
Jednodniowy poślizg, ponieważ wczoraj już tak mnie oczy bolały, że nie dałam rady siedzieć przy laptopie. Przepraszam. Nastka nam się usamodzielnia :') A co sobie myśli Stefan to w następnym rozdziale, który pojawi się w środę :)
Wiem już ile będzie rozdziałów w tej historii. Mam wszystkie napisane. Dokładnie 24+epilog. Ale ostatnio wpadł mi jeszcze pomysł więc może się przeciągnąć.Pozdrawiam ;**
P.S. 73 --> zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 6

Zrezygnowany patrzysz na jej sylwetkę wychodzącą z klubu. Dlaczego ona taka jest? Taka strasznie zamknięta. Niedostępna. Nie dopuszcza cię do siebie i nie rozumiesz czemu.
Siadasz z powrotem przy chłopakach.
- Olała cię? - parska śmiechem Michael, już lekko wstawiony.
- Przecież dość długo rozmawiali - stwierdza spokojnie Thomas pociągając łyk napoju.
- Mogłem ja pójść - wzdycha Gregor.
- Do ciebie by się nawet nie odezwała - śmieje się Morgenstern - Od razu widać, że to dziewczyna z górnej półki, nie to co wy.
- A ty to niby co? - doskakuje do niego od razu wypinając klatę
Hayböck.
- Ja już mam kobietę swojego życia i wspaniałą córeczkę. - przypomina mu spokojnym głosem blondyn.
- Zamknijcie się wreszcie, debile - wzdychasz zażenowany ich głupotą.
- Dobra, cicho. Pocieszmy naszego Stefanka - Michael pociągnął teatralnie nosem, wydął dolną wargę, otarł wyimaginowaną łzę i poklepał cię po ramieniu po czym wybuchnął śmiechem. Przewracasz oczami. Jednak blondyn pod wpływem alkoholu to jeszcze większy idiota.
- A może tobie poszukamy jakiejś dziewczyny bo chyba zaczynasz nam się cofać w rozwoju - stwierdza Schlierenzauer opierając łokieć na oparciu kanapy, a ty i Morgenstern parsknęliście śmiechem. sam zainteresowany tylko się naburmuszył.
- Ale stop. Bo mieliśmy Stefana przemaglować, a nie się wydurniać - mówi Thomas i kładzie splecione palce i łokcie na stole wbijając w ciebie wzrok, a oni milkną. - pierwsze zasadnicze pytanie, dowiedziałeś się jak ma na imię?
Czyżby chcieli ci tu urządzić przesłuchanie na temat Anastazji?
- No wiem. Bo my się właściwie znamy - mówisz z ociąganiem.
- O proszę - gwiżdże Fettner.
- Nie wiedziałem, że mój kumpel takie piękności zna - śmieje się Gregor - A do kiedy?
- Od jakiegoś tygodnia - mówisz cicho wzruszając ramionami. Niemal słyszysz jak trybik i w głowie Michaela pracują na dużo wyższych obrotach niż zwykle. Aż dziwne, że w ogóle pracują.
- Odkąd ją poznałeś to chodziłeś taki zamyślony! - wykrzykuje odkrywczo.
- Stefanek nam się zakochał, Stefanek nam się zakochał - zanucił Manuel.
- Skończcie, okej? - burczysz - Nie zakochałem się. Po prostu wpadliśmy na siebie w parku i tyle. wzruszasz ramionami. A potem jeszcze w domu dziecka, gdzie w sumie nie mogłeś oderwać od niej wzroku... 
- Od parku się to teraz zaczyna - wybuchają śmiechem po słowach Gregora. - Ale co dalej?
- Zachowujecie się jak baby - prychasz. Masz ich dość.
- Trudno - wzrusza ramionami
Hayböck.
- Widzę, że tobie to różnicy nie robi - burczysz wywracając oczami, ale on puszcza to mimo uszu, natomiast trzej pozostali się śmieją.

Do mieszkania wracasz po 22. Masz dość. Chłopaki żeby wyciągnąć od ciebie cokolwiek, COKOLWIEK na temat Anastazji postanowili, że cię odprowadzą. Pod. Sam. Blok. Michael to się nawet chciał wpraszać do twojego mieszkania. Maglowali cię tak, że jeszcze chwila w ich towarzystwie, a miałbyś całkiem sprany mózg. Chcieli wiedzieć dosłownie wszystko.WSZYSTKO. Szkoda tylko, że ty też niewiele o niej wiedziałeś. I to cię boli najbardziej. Tak bardzo chciałbyś ją poznać. Od początku cię zaintrygowała. Od tego głupiego popchnięcia jej w parku. Masz nadzieję, że spotkacie się jutro w domu dziecka i uda wam się normalnie chwilę tak po prostu pogadać.
Życzę ci powodzenie Stefan, bo to nie będzie takie łatwe.

---
Obiecałam więc jest ;) Jak już pewnie zauważyliście w rozdziałach na zmianę jest perspektywa Stefana i Anastazji. Chciałabym żebyście poznawali uczucia obu bohaterów skoro już pisze w narracji trzecioosobowej :)
Chciałam Wam jeszcze życzyć wesołych, spokojnych, spędzonych w gronie rodzinnym świąt Wielkanocnych :)
Zapraszam tutaj na 73 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**

P.S. następy standardowo w środę.

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 5

Dzisiaj od samego rana nie miałaś humoru. Nadal nie możesz znaleźć pracy, na której tak bardzo ci zależy. Ojciec znów wrócił pijany do domu i w ogóle masz wszystkiego dość. Już dawno się tak paskudnie nie czułaś. Najchętniej rzuciłabyś się pod pociąg.
Około 18 ubierasz kurtkę i buty, na głowę zarzucasz kaptur i wychodzisz z mieszkania. Ręce wkładasz do kieszeni, usta twarz wsuwasz bardziej w kołnierz kurki i kierujesz się w stronę klubu. Nie masz zamiaru zabawiać się z jakimś przypadkowym kolesiem po toaletach. Chcesz się tylko napić. Zabawne, nie możesz znieść widok pijanego ojca, a sama właśnie idziesz pić alkohol.
Wchodzi do budynku i ściągasz kaptur. Siadasz na jednym z krzeseł przy barze, zamawiasz mocnego drinka, a następnie ściągasz kurtkę, którą wieszasz na oparciu mebla. Kiedy barman stawia przed tobą naczynie z trunkiem szybko go wypijasz i od razu zamawiasz następny. Tego też wlewasz w swoją jamę ustną, szklankę obracasz w dłoniach wbijając w nią wzrok. Tylko nie mów, że zaraz zaczniesz się nad sobą użalać. Twoja podświadomość już całkiem otwarcie sobie z ciebie kpi.
Powoli coraz bardziej masz dość swojego życia. Wszystko zaczyna cię w nim dobijać. Dosłownie wszystko. Każda sekunda to gwóźdź do trumny. Zamawiasz kolejny kieliszek trunku.
- Cześć - słyszysz w pewnym momencie czyjś głos obok siebie. Patrzysz w prawo i widzisz uśmiechniętą twarz Stefana.
- Śledzisz mnie? - pytasz. Jeszcze jego tu brakowało...
- Nie - zaprzecza i patrzy jak wypijasz kolejnego drinka, którego postawił przed tobą barman. - Czemu pijesz? Nie powinnaś - mówi marszcząc nos. Myślałaś, że mu coś zrobisz. Niech zjeżdża z tą swoją troską.
- Ponoć alkohol zabija smutki - mówisz zamiast tego, obojętnie wzruszając ramionami. Chyba tego nie przemyślałaś.
- Masz jakieś smutki? - pyta z troską wyczuwalną w głosie na kilometr. O nie, na pewno nie potrzebujesz jego współczucia. Chwile milczysz by wyrzucić z siebie wszystkie emocje po czym odpowiadasz:
- Nie. Ale wolę zapobiegać niż leczyć - silisz się na neutralny ton.
Kraft przez kilkanaście sekud nic nie mówi tylko uporczywie ci się przygląda.
- Możesz przestać się tak na mnie gapić? - warczysz. On jest serio irytujący.
- Przeszkadza ci to? - szczerzy się jak debil, a ty warczysz pod nosem bo wiesz, że cokolwiek powiesz zrobi ci na złość i będzie dalej się w ciebie wgapiał.
- Idź do kumpli bo gapią się na nas odkąd tu przyszedłeś - zmieniasz sprytnie temat, a chłopak ogląda się w stronę skoczków.
- Żyję z debilami - stwierdza wzdychając - Dlatego wolę posiedzieć tu z tobą - uśmiecha się.
- Miło - wypijasz kolejny napój z procentami i czujesz jak dają znać o sobie w twoim organizmie. - Ale chyba lepiej powydruniać się z kumplami niż siedzieć z jakąś nieznaną dziewczyną - mówisz obojętnie patrząc na ścianę przed wami.
- Zawsze możemy lepiej się poznać - uśmiecha się ciepło, a w jego oczach pojawiają się wesołe ogniki.
- Wiesz, nie jestem pewna czy znajomość ze mną to fajna sprawa - mruczysz. Nie masz najmniejszego zamiaru dopuszczać go do siebie. W końcu odpuści. Na pewno tego chcesz, Anastazjo?
- Mimo to chciałbym zaryzykować - mówi pewnie. Odpuści, tak?
- Czy ty kiedyś odpuszczasz? - spoglądasz na niego i mimowolnie unosisz jeden kącik ust do góry.
- Rzadko - śmieje się.
- Właśnie widzę - mruczysz. - Ale dzisiaj muszę już lecieć - rzucasz, kładziesz na blacie pieniądze  i chwytasz kurtkę.
- Odprowadzę cię - zrywa się natychmiast z krzesła omal go nie przewracając. Kładziesz dłoń na jego ramieniu i pchasz w dół by znowu usiadł.
- Poradzę sobie - mówisz uśmiechając się delikatnie i ubierając kurtkę, a w jego oczach widzisz zawód. Kierujesz się do wyjścia.
- Do zobaczenia! - krzyczy za tobą.
- Do zobaczenia...


---
Witam na piąteczce :) Mamy już ponad tysiąc wyświetleń. Dziękuję :) 
Myślę, że przy pomyślnym wiatrach kolejny pojawi się w niedzielę bo przerwa świąteczna i będę miała czas ;)
Zapraszam jeszcze dzisiaj na
zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com gdzie też pojawi się nowy.
Pozdrawiam ;**