środa, 25 marca 2015

Rozdział 4

Następnego dnia z samego rana wylatujesz do Niemiec na konkurs. Przynajmniej na te trzy dni udało ci się choć na chwilę wyrzucić z głowy Anastazję. Zawody wygrywasz. Cieszysz się okropnie jak z każdego podium. Po niecałych trzech godzinach jesteście w autokarze, który wiezie was z powrotem do Austrii. Michael siada obok ciebie.
- Znowu będziesz chodził z głową w chmurach czy idziemy jutro na piwo? - zagaduje.
- Od kiedy ja chodzę z głową w chmurach? - pytasz poprawiając się na siedzeniu.
- Gdzieś tak - urywa na chwilę i mruży jedno oko by sobie przypomnieć - od ponad tygodnia - kończy przeszywając cię wzrokiem - Stało się coś? - patrzy na ciebie tak jakby z wyrazu twojej twarzy mógł wyczytać o czym, a raczej o kim ciągle myślisz.
- Nic się nie stało - mówisz.
- Na pewno? - co za denerwujący człowiek.
- Na sto procent Michael. Nie musisz się o mnie martwić. Od tego mam matkę - po twoich słowach obaj się śmiejecie.
Po kilku godzinach jesteście na miejscu. Wysiadacie z pojazdu i bierzcie swoje rzeczy. Żegnasz się chłopakami, a Hayböck przypomina ci o jutrzejszym spotkaniu.Chyba zapomina, że ty to nie on i nie zapomnisz.
Pakujesz swoje rzeczy do samochodu, a 15 minut później jesteś już w mieszkaniu. Ściągasz kurtkę i buty, a bagaże zanosisz do swojej sypialni. Później kierujesz się do kuchni by coś zjeść, a potem udajesz się spać. Rzucasz się padnięty na łóżko, jednak mimo zmęczenia nie możesz zasnąć bo w twoje myśli ponownie wkradła się Anastazja. Wzięła stołeczek, siedzi ci w głowie i ani myśli wyjść, cwaniara jedna. Masz nadzieję, że uda was się jeszcze raz spotkać i po prostu pogadać.
Może faktycznie uda...
Następnego dnia wstajesz bardzo późno. W sumie gdybyś mógł to pewnie nie wychodziłbyś z łóżka, ale dobrze wiesz, że musisz się w klubie stawić bo inaczej Michael sam po ciebie przyjecie i zaciągnie cię tam, choćby siłą. Zresztą gdy mówisz, że będziesz, to będziesz.
Dopiero o 13 raczysz iść do łazienki by się ogarnąć. Później konsumujesz już w zasadzie obiad. Całe popołudnie lenisz się przed telewizorem. Gdy patrzysz przez okno masz coraz mniejszą ochotę wychodzić. Śnieg sypie, wieje i do tego jest zimno. Bo może to zima Stefanku? Ten Hayböck to umie sobie wybrać czas. Wzdychasz i o 17:40 ubierasz kurtkę, buty oraz czapkę i wychodzisz z mieszkania.
Umówiliście się w jednym z tutejszych klubów, pod którym jesteś pół godziny później. Wchodzisz do budynku i niemal od razu dostrzegasz blondyna siedzącego na jednej z kanap. Podchodzisz do niego i witacie się by po chwili zamówić już pierwszego drinka. W przeciągu jakichś 15 minut dołączają do was jeszcze Schlierenzauer wraz z Morgensternem i Fettnerem. Od razu zaczynacie gadać jak najęci, śmiać się i nawzajem sobie dogadywać. W sumie dobrze ci to zrobiło, prawda?
- Patrzcie, niezła laska - mówi w pewnym momencie Gregor pociągając łyk drinka.
- Ta brunetka? - krzywi się Michael - Przecież ona ma koło czterdziestki.
- Nie ta baranie - przestrzelił jego potylicę Morgi - Tamta blondyna - kiwa głową, a ty odwracasz głowę, podążasz wzorkiem za spojrzeniami kumpli i widzisz Ją. Anastazję.

---
Pojawiam się z kolejnym rozdziałem i myślę, że mogło być o wiele lepiej ;/
Sezon zakończony. Cieszycie się, że kryształową kulę zdobył Severin Freund? Ja w sumie przeszłam obok tego obojętnie, ale gratulacje ;)
Pozdrawiam ;**

środa, 18 marca 2015

Rozdział 3

W domu dziecka zostajesz dłużej głównie na prośby Laury. Nie możesz odmówić jej błyszczącym, niebieskim proszącym oczętom. W ogóle wizja, że możesz sprawić by chociaż na chwilę na ich usta wstąpił uśmiech całkiem cię przekonała. Czułaś na sobie przez prawie cały czas wzrok Stefana. Było to dla ciebie co najmniej krepujące i trochę dziwne, że ciągle na ciebie patrzył, a gdy już podnosiłaś na niego wzrok uśmiechał się jakby sam do siebie i powracał do zabawy z maluchami.
- Nastka, proszę. Zostań jeszcze - błagała niemal Laura.
- Lauruś, nie zatrzymuj Anastazji. Jest już późno. - wtrąciła się Eva. Uśmiechasz się przepraszająco do dziewczynki i kucasz przed nią.
- Wpadnę jeszcze niedługo - obiecujesz, a ona obejmuje rączkami twoją szyję - No, nie maż się już - nakazujesz jej śmiejąc się.
- Przecież nie płaczę - burczy.
- I tak ma być - wstajesz puszczając jej oczko, zasuwasz kurtkę po czym żegnasz się z resztą dzieciaków, panią Evą i wychodzisz z sali. Przemierzasz korytarz na żółtych ścianach, którego wisi mnóstwo rysunków narysowanych przez wychowanków. Jest tam wszystko. Od dziecięcych szlaczków, przez kwiatki, samochody po naprawdę śliczne obrazki. Wychodzisz z budynku, podciągasz kołnierz kurtki bardzo na twarz, a ręce wbijasz w kieszenie. Jest już po 19, a tobie strasznie burczy w brzuchu. W końcu nie jadłaś nic konkretnego od południa.
- Anastazja! - słyszysz czyjś głos. Odwracasz się i widzisz jak w twoją stronę szybkim krokiem zmierza Kraft. A on czego chce? Po chwili dogania cię.
- Mogę cię odprowadzić? - pyta.
- Jeżeli chcesz - wzruszasz obojętnie ramionami.
- Chcę - przytakuje - Wiesz, spotykam się z tymi dzieciakami już dobre kilka miesięcy i pierwszy raz widziałem żeby Laura była tak wesoła i roześmiana. Przeważnie raczej siedziała przy stoliku rysując coś nikomu nie zawadzając i jakoś nie zwracając na siebie uwagi. Musiała cie serio bardzo polubić - uśmiecha się
- Może dlatego, że jesteśmy podobne - odpowiadasz obojętnie.
- Na prawdę?
- Naprawdę. Czasem ludzie, który najwięcej wycierpieli uśmiechają się najszerzej jeśli mają obok siebie ważną osobę. Laura to mądra dziewczynka tylko trzeba mieć do niej odpowiednie podejście bo inaczej zamknie się w sobie - mówisz.
- Mówisz z własnego doświadczenia? - drąży patrząc na ciebie. W odpowiedzi tylko wzruszasz ramionami. Nie masz jakoś zamiaru zwierzać mu się ze swojego życia.
- Dalej już sobie poradzę - stwierdzasz gdzie przeszliście przez park. - Dzięki za dotrzymanie towarzystwa - dziękujesz i ruszasz dalej.
- Mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia - mówi jeszcze Stefan.
- Może - mruczysz.

Nie może tylko tak!

---
Oddaję 3 na Wasze ręcę ;) Mam nadzieję, że Wam się podoba. Następny za tydzień ;)
Pozdrawiam ;**

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 2

Przechodzisz, a właściwie przebiegasz przez park gnając na trening. Znowu się spóźnisz Kraft. Tym razem jednak patrzyłeś przed siebie by kogoś drugi raz nie potrącić. Tydzień temu dokładnie w tym miejscu popchnąłeś jakąś śliczną blondynkę i do tej pory nie możesz wyrzucić z głowy obrazu jej oczu. Cały czas wyzywasz się w myślach od debili w głowie bo nawet nie zapytałeś o jej imię. Zabawny jesteś. Raz widzisz dziewczynę i myślisz o niej tydzień? Ogarnij się Stefan.
Na trening oczywiście się spóźniasz bo jakżeby inaczej? Znowu trener się po tobie drze, a koledzy znowu śmieją. Szczególnie nie odpuszcza ci Twój najlepszy przyjaciel Michael, który otwarcie drwi sobie z Ciebie, że się zakochałeś i chodzisz z głową w chmurach. Wszystkie ich uwagi i docinki puszczasz mimo uszu bo kto by się tym przejmował? Pogadają, pośmieją i przestaną.
Po treningu wracasz tylko do mieszkania by się przebrać i coś zjeść bo nie chcesz umrzeć z głodu i idziesz do domu dziecka, gdzie chodzisz już regularnie od kilku miesięcy jeśli tylko nie koliguje to z twoimi treningami czy wyjazdami na konkursy. Wchodzisz do budynku i kierujesz się do sali gdzie powinna być 9 dzieciaków. Z tą grupą załapałeś najlepszy kontakt więc to dla nich tu przychodzisz.
- A gdzie Laura? - pytasz pani Evy, opiekunki, po kilku minutach po uprzednim przywitaniu się z dzieciakami i zauważeniu nieobecności małej cichutkiej szatynki.
- Maluchy, wymyślcie w co się pobawicie ze Stefanem, a ja chwilę z nim porozmawiam. - oznajmia im i wychodzicie na korytarz. - Laura zniknęła gdzieś koło 14. Nie mam bladego pojęcia gdzie może być. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś jej się stało - mówi załamana - Przecież ona ma dopiero 5 lat.
- Spokojnie, pani Evo na pewno jest cała i zdrowa - starasz się ją uspokoić i kładziesz dłoń na jej ramieniu.
- Ale gdzie? - pyta zmartwiona. Jest bardzo zżyta ze wszystkimi dzieciakami z tego domu. Bardzo się o każde martwi i przeżywa gdy któremuś dzieje się krzywda.
W tym momencie drzwi wejściowe otwierają się i wbiega przez nie uśmiechnięta od ucha do ucha Laura, a później nieco niepewnym krokiem Ona. Dziewczyna z parku.
- Laura, dziecko! - wykrzykuje kobieta - Gdzieś ty była? - przyciska do siebie dziewczynkę.
 - Przepraszam bardzo ale to moja wina - odzywa się nieśmiało blondynka, a ty przyglądasz się jej zaciekawiony - Laura w parku rzuciła we mnie śnieżką, a ja podchwyciłam zabawę i trochę straciłyśmy rachubę czasu rozmawiając - unosi delikatnie kąciki ust do góry
- Ale ja to w parku? Byłaś sama w parku? - pyta zszokowana pani Eva, a i ty jesteś zdziwiony. Dziewczynka natomiast mruczy tylko nieśmiałe "mhm"
- Nudziło mi się tu, a w parku się chociaż trochę pobawiliśmy. No i byliśmy jeszcze na gorącej czekoladzie i obiecała, że będzie mnie odwiedzać - uśmiecha się szeroko po czym siada na podłodze i ściąga buty.
- Och, przepraszam - ocknęła się kobieta - Nie przedstawiłam się - Eva - wyciąga dłoń do blondynki.
- Anastazja - odpowiada ściskają sobie dłonie. Więc Anastazja... - Laura mówiła o pani w samych superlatywach - uśmiecha się.
- A to ciekawe - śmieje się i czochra włosy szatynki. - To jest Stefan. Przychodzi do dzieciaków od kilku miesięcy i mam nadzieję, że skoro Laura cię tak polubiła to też będziesz naszym częstym gościem.
- Stefan
- Anastazja - ściskasz jej delikatną, drobną dłoń i uśmiechasz się. Ona również unosi kąciki ust do góry.
No proszę, kto by pomyślał, że się jeszcze spotkacie... ----
Dwójka za mną i mniej więcej wicie już co połączy Anastazję ze Stefanem :)
Rozdział dzisiaj bo nie wyrobię się jutro z dwoma rozdziałam na dwa blogi :)

Pozdrawiam serdecznie ;**

środa, 4 marca 2015

Rozdział 1

Ponieważ nie masz co robić w domu, a nie chcesz tu być gdy ojciec wróci zakładasz buty, na głowę ubierasz kaptur od bluzy, a na ramiona zarzucasz kurtkę po czym wychodzisz. Gdzie idziesz? Oczywiście do parku. Ostatnimi czasy uwielbiasz tam przebywać Po 5 minutach jesteś u celu. Znajdujesz swoją ulubioną ławkę, czyli tą pod wielką wierzbą płaczącą z dala od innych. Siadasz na niej, prostujesz nogi w kolanach wyciągając je, a ręce wbijasz w kieszenie kurtki. Obserwujesz ludzi przechodzących alejkami. Pewne starsze małżeństwo właśnie usiadło i rzuca chleb gołębiom. Jakaś zakochana para idzie trzymając się za ręce. Dzieci biegają i rzucają się śnieżkami... Wszyscy są szczęśliwi. Tak cholernie szczęśliwi.
Tylko nie ty... Jakoś nigdy nie miałaś łatwo. Zawsze pod górkę. Zawsze. Pieprzona niesprawiedliwość, można by rzec. W pewnym momencie obrywasz z tyłu śnieżką w ramie. Odwracasz się i widzisz przestraszoną dziewczynkę wyglądającą na około 6 lat. Domyślasz się, że to ona rzuciła w ciebie tą śnieżną kulką. Strzepujesz resztki śniegu z rękawa.
- Przepraszam panią bardzo. Nie chciałam w panią rzucić - mówi cichutko grzebiąc czubkiem buta w śniegu. Uśmiechasz się.
- Nic się nie stało - dziewczynka podnosi na ciebie wzrok - Sama tu jesteś? Podejdź - polecasz jej. Niepewnie stawia kilka kroków i znajduje się przy tobie.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Jak masz na imię?
- Laura - odpowiada - A ty? - pyta nieśmiało patrząc na ciebie.
- Ja jestem Anastazja. Chcesz się ze mną porzucać śnieżkami?
Waha się chwilę, a potem w jej oczach pojawiają się wesołe ogniki, a na ustach wykwita szeroki uśmiech.
- Wygram - oświadcza szczerząc się i schyla się by zebrać śnieg.
- Jeszcze zobaczymy
- podchwytujesz i wstajesz z ławki także formujesz ze śniegu kulkę i rzucasz nią w dziewczynkę. Ona śmieje się głośno i po chwili zaczynacie wojnę.
Dobre pół godziny naparzacie się tymi śnieżkami jak nie dłużej, ale kto wam zabroni? Po zabawie siadacie na ławce zmęczone bieganiem. Robi się już coraz ciemniej.
- Nie będzie cie ktoś szukał? Mama? Tata? - pytasz.
- Ja nie mam mamy ani taty - odpowiada patrząc w dal - Nie żyją. Mieszkam w domu dziecka - mówi, a ty nie masz pojęcia jak na to zareagować. - Ciocia Eva mówi, że poszli do nieba. Pan Bóg ich tam potrzebował, ale cały czas na mnie patrzą i się mną opiekują - stwierdza pewnie i uśmiecha się do ciebie do delikatnie odwzajemniasz.
- Ta ciocia Eva to bardzo mądra kobieta.
- Tak. Najmądrzejsza i najfajniejsza. Pewnie będzie się na mnie złościć gdy się dowie, że sama wyszłam - spuszcza wzrok.
- A wyszłaś sama? - pytasz z niedowierzaniem.
- Tak - potwierdza.
- To może odprowadzę cię, a co jakiś czas będę cię odwiedzać? Co ty na to, hmm? - uśmiechasz się. Nie chcesz ot tak po prostu zapomnieć o tej miłej i bystrej szatynce.
- Ale często - podkreśla - patrząc na ciebie ślicznymi, wyraźnymi, niebieskimi oczami.
- Najczęściej jak tylko będę mogła - obiecujesz, a ona ukazuje w uśmiechu rządek bielusieńkich ząbków.
Brawo Anastazjo, czyli jednak umiesz czerpać radość z życia

----
Witam na jedyneczce :) Jak Wam się podoba?
Kolejny za tydzień. I tak, te rozdziały specjalnie mają być takie krótkie. Taki był zamysł :)
Pozdrawiam ;**