Idziesz właśnie na trening. Oczywiście przez park. Ostatnio bardzo polubiłeś tą drogę. Okazała się nawet krótsza.
Z daleka widzisz znajomą sylwetkę. Idzie szybkim krokiem, włosy ma lekko rozwiane, a twarz ukrywa w szaliku. Nie zauważa cię i na ciebie wpada. Podnosi wzrok, a ty się uśmiechasz.
- Cześć - mówisz.
- Cześć - odpowiada. - Przepraszam cię, Jestem umówiona Spieszę się bardzo - wymija cię.
Zabolało? Zabolało i to cholernie. Odwracasz się i odprowadzasz ją wzrokiem. Od razu dobry humor cię opuszcza. Dobrze, że wyszedłeś wcześniej, przynajmniej nie musisz się spieszyć by zdążyć.
Czyli wszystko jasne. Nie dopuszczała cię do siebie bo kogoś ma, a ty Kraft to masz co najwyżej znowu pecha. A dałbyś sobie rękę uciąć, że chodziło tu o coś innego...
Na treningu skoki kompletnie ci nie idą. Każdy z chłopaków wypadł lepiej niż ty. Trener darł się po tobie, ale nie miałeś do tego głowy. Twoje myśli cały czas zajmowała blondynka. Zabawy jesteś. Nie dawała ci żadnych znaków, że jej się podobasz, a teraz przeżywasz. Ciekawe co. Po treningu gdy Kuttin ci odpuścił napatoczył się oczywiście Michael. Przewróciłeś w duchu oczami. Nie masz najmniejszej ochoty z nim gadać.
- Możemy pogadać? - pyta.
- Zależy. Trochę mi się spieszy - stajesz wyprostowany i patrzysz na niego.
- Chciałem zapytać co się z tobą do cholery dzieje - przeszył cię wzrokiem.
- Ze mną? Kompletnie nic. - wzruszasz ramionami.
- Masz mnie za dziecko? - prycha. - Przecież doskonale widzę, że coś jest nie tak. Powiesz coś, czy będziesz chodził z muchami w nosie?
- Michi, daj mi spokój. Nie chcę o tym gadać - wzdychasz.
- Jak sobie chcesz, ale gdybyś jednak zmienił zdanie i chciał pogadać o tej dziewczynie to adres znasz. - po tych słowach odwraca się na pięcie i odchodzi nie dając ci możliwości powiedzenia już czegokolwiek. Patrzysz na jego oddalającą się sylwetkę i przekrzywiasz lekko głowę w prawo. Wygadać mu się? W końcu to twój przyjaciel? Stoisz chwilę w miejscu patrząc na plecy Hayböcka i toczysz ze sobą wewnętrzną walkę czy nie pobiec za nim i powiedzieć jaki z ciebie idiota czy może jednak nie.
Ostatecznie wygrywa przekonanie, że Michael nie musi wiedzieć.
O 16 idziesz do domu dziecka.Witasz się z uradowanymi na twój widok dzieciakami. Po chwili podchodzi do ciebie Laura.
- A Anastazja przyjdzie? - pyta patrząc na ciebie swoimi niebieskimi oczętami.
- Nie wiem skarbie - odpowiadasz głaszcząc jej włosy, a ona momentalnie smutnieje. - A może dzisiaj coś narysujemy? - próbujesz od razu zmienić temat zagadując inne dzieci wesołym głosem. Na twój pomysł reagują bardzo żywiołowo i zaczynają wyjmować z szafek kartki oraz kredki i co tylko czym da się coś narysować. Siadasz z nimi przy stoliku i zaczynacie tworzyć. Zawsze byłeś w tm dobry. Ołówek w twojej dłoni sam zaczyna szkicować oczy Anastazji. Kiedy przechodzisz do ust Laura nagle zrywa się z krzesełka, a za nią reszta maluchów. Odwracasz się i widzisz kucającą blondynkę i przytulające się do niej dzieci. Mimowolnie się uśmiechasz.
- Dzisiaj rysujemy Nastka. Chodź. - ciągnie ją za rękę Hela - ośmioletnia brunetka. Gdy podchodzą do stolika Anastazja posyła ci nieśmiały uśmiech i siada dokładnie na przeciwko ciebie. Chyba nawet lepiej, prawda? Szkic będzie ładniejszy. Maluchy znów zaczynają nadawać, a ty stawiasz na kartce kolejne kreski.
- Łał Stefan, śliczne - słyszysz głos Laury, która nie wiadomo skąd znalazła się obok ciebie. Zaskoczyła cię więc podskoczyłeś na krześle co wywołało wybuch śmiechu w sali.
- Przestraszyłaś mnie. A wiesz co się za to należy? - uśmiechasz się cwano i odkładasz ołówek - Łaskotki! - zrywasz się z krzesła, a dziewczynka wydaje z siebie przeraźliwy pisk i zaczyna ci uciekać, a ty gonisz ją po całym pomieszczeniu. Wszystkie maluchy od razu znalazły sobie nowe zajęcie. Pozostawiły kartki wraz z kredkami i zaczynacie bawić się w berka. Biegacie po całej sali, a Anastazja siedzi przy stoliku i przygląda się wam z delikatnym uśmiechem.
- A co tu się dzieje?! - wykrzykuje pani Eva wchodząc do pomieszczenia i łapiąc się za głowę. - Dzieciaki, posprzątać i na kolację! - klasnęła w dłonie. Po sali przeszedł jęk zawodu i niezadowolenia, ale ty słyszysz tylko śmiech Anastazji, która zaczyna wrzucać kredki do pudełek. Małolaty też zabrały się do pomocy, a ty zaczynasz sprzątać zabawki z podłogi.
Gdy skończyliście żegnacie się z pociechami, które zmierzają do łazienki by umyć ręce a potem na posiłek. Ubierasz kurtkę gdy podchodzi do ciebie już ubrana blondynka.
- Ślicznie rysujesz - mówi uśmiechając się nieśmiało i razem wychodzicie na korytarz, a ty widzisz, że trzyma w ręce twój rysunek
- Czyli umiem jeszcze coś poza skakaniem - stwierdzasz. Zrobiło ci się ciepło w środku gdy spodobało jej się to.
- Jest piękny - chwali gdy wychodzicie na zewnątrz - Mogłabym go wziąć? - pyta.
- Jasne, oczywiście - uśmiechasz się. Już chcesz dodać, że w sumie to jest dla niej, ale się powstrzymujesz.
- Nigdy nikt mnie nie narysował. To może być pierwszy i ostatni raz więc chciałabym pamiętać - odwzajemnia twój gest.
- Cieszę się, że ci się podoba - na prawdę się cieszysz. - Co byś powiedziała gdybym cię zaprosił jutro na gorącą czekoladę? - pytasz. Nie masz przecież nic do stracenia. Najwyżej ci powie, że jest już umówiona i nie ma ochoty. Proste? Proste.
- A zapraszasz? - droczy się z tobą.
- Tak. Co powiesz na 16?
- O 16 nie dam rady - krzywi się, a ty już wiesz, że jesteś na straconej pozycji - O 16 kończę dopiero pracę w restauracji - kończy - Może być 17? - proponuje uśmiechając się przepraszająco.
- Nie mówiłaś, że pracujesz w restauracji - stwierdzasz patrząc na nią.
- No bo to właściwie od dzisiaj. Zresztą przecież nie pytałeś. - wzrusza ramionami.
No i wszystko układa się w logiczną całość! Umówiona była. Na rozmowę w sprawie pracy. Czy dalej jesteś w grze Kraft! No nie ukrywajmy, ucieszyłeś cię. I zależy ci na niej, prawda?
- To dziękuję za dotrzymanie towarzystwa - zatrzymuje się w pewnym momencie - No i za rysunek też - dodaje z uśmiechem. - Do jutra - żegna się i przechodzi przez bramkę i po chwili znika za drzwiami domu.
Możesz być z siebie dumny, Stefanie. Zechciała się z tobą umówić. Tylko nie myśl, że teraz to już tylko z górki. O, nie mój drogi...
***
Długo to trwało, ale wreszcie się pojawiam z ósemką. Mam nadzieję, że Wam się podoba bo mi całkiem tak. Wtarabaniłam jeszcze do gotowego rozdziału Michaela i się zrobiło dłużej :D
Pozdrawiam :**
P.S 76 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Z daleka widzisz znajomą sylwetkę. Idzie szybkim krokiem, włosy ma lekko rozwiane, a twarz ukrywa w szaliku. Nie zauważa cię i na ciebie wpada. Podnosi wzrok, a ty się uśmiechasz.
- Cześć - mówisz.
- Cześć - odpowiada. - Przepraszam cię, Jestem umówiona Spieszę się bardzo - wymija cię.
Zabolało? Zabolało i to cholernie. Odwracasz się i odprowadzasz ją wzrokiem. Od razu dobry humor cię opuszcza. Dobrze, że wyszedłeś wcześniej, przynajmniej nie musisz się spieszyć by zdążyć.
Czyli wszystko jasne. Nie dopuszczała cię do siebie bo kogoś ma, a ty Kraft to masz co najwyżej znowu pecha. A dałbyś sobie rękę uciąć, że chodziło tu o coś innego...
Na treningu skoki kompletnie ci nie idą. Każdy z chłopaków wypadł lepiej niż ty. Trener darł się po tobie, ale nie miałeś do tego głowy. Twoje myśli cały czas zajmowała blondynka. Zabawy jesteś. Nie dawała ci żadnych znaków, że jej się podobasz, a teraz przeżywasz. Ciekawe co. Po treningu gdy Kuttin ci odpuścił napatoczył się oczywiście Michael. Przewróciłeś w duchu oczami. Nie masz najmniejszej ochoty z nim gadać.
- Możemy pogadać? - pyta.
- Zależy. Trochę mi się spieszy - stajesz wyprostowany i patrzysz na niego.
- Chciałem zapytać co się z tobą do cholery dzieje - przeszył cię wzrokiem.
- Ze mną? Kompletnie nic. - wzruszasz ramionami.
- Masz mnie za dziecko? - prycha. - Przecież doskonale widzę, że coś jest nie tak. Powiesz coś, czy będziesz chodził z muchami w nosie?
- Michi, daj mi spokój. Nie chcę o tym gadać - wzdychasz.
- Jak sobie chcesz, ale gdybyś jednak zmienił zdanie i chciał pogadać o tej dziewczynie to adres znasz. - po tych słowach odwraca się na pięcie i odchodzi nie dając ci możliwości powiedzenia już czegokolwiek. Patrzysz na jego oddalającą się sylwetkę i przekrzywiasz lekko głowę w prawo. Wygadać mu się? W końcu to twój przyjaciel? Stoisz chwilę w miejscu patrząc na plecy Hayböcka i toczysz ze sobą wewnętrzną walkę czy nie pobiec za nim i powiedzieć jaki z ciebie idiota czy może jednak nie.
Ostatecznie wygrywa przekonanie, że Michael nie musi wiedzieć.
O 16 idziesz do domu dziecka.Witasz się z uradowanymi na twój widok dzieciakami. Po chwili podchodzi do ciebie Laura.
- A Anastazja przyjdzie? - pyta patrząc na ciebie swoimi niebieskimi oczętami.
- Nie wiem skarbie - odpowiadasz głaszcząc jej włosy, a ona momentalnie smutnieje. - A może dzisiaj coś narysujemy? - próbujesz od razu zmienić temat zagadując inne dzieci wesołym głosem. Na twój pomysł reagują bardzo żywiołowo i zaczynają wyjmować z szafek kartki oraz kredki i co tylko czym da się coś narysować. Siadasz z nimi przy stoliku i zaczynacie tworzyć. Zawsze byłeś w tm dobry. Ołówek w twojej dłoni sam zaczyna szkicować oczy Anastazji. Kiedy przechodzisz do ust Laura nagle zrywa się z krzesełka, a za nią reszta maluchów. Odwracasz się i widzisz kucającą blondynkę i przytulające się do niej dzieci. Mimowolnie się uśmiechasz.
- Dzisiaj rysujemy Nastka. Chodź. - ciągnie ją za rękę Hela - ośmioletnia brunetka. Gdy podchodzą do stolika Anastazja posyła ci nieśmiały uśmiech i siada dokładnie na przeciwko ciebie. Chyba nawet lepiej, prawda? Szkic będzie ładniejszy. Maluchy znów zaczynają nadawać, a ty stawiasz na kartce kolejne kreski.
- Łał Stefan, śliczne - słyszysz głos Laury, która nie wiadomo skąd znalazła się obok ciebie. Zaskoczyła cię więc podskoczyłeś na krześle co wywołało wybuch śmiechu w sali.
- Przestraszyłaś mnie. A wiesz co się za to należy? - uśmiechasz się cwano i odkładasz ołówek - Łaskotki! - zrywasz się z krzesła, a dziewczynka wydaje z siebie przeraźliwy pisk i zaczyna ci uciekać, a ty gonisz ją po całym pomieszczeniu. Wszystkie maluchy od razu znalazły sobie nowe zajęcie. Pozostawiły kartki wraz z kredkami i zaczynacie bawić się w berka. Biegacie po całej sali, a Anastazja siedzi przy stoliku i przygląda się wam z delikatnym uśmiechem.
- A co tu się dzieje?! - wykrzykuje pani Eva wchodząc do pomieszczenia i łapiąc się za głowę. - Dzieciaki, posprzątać i na kolację! - klasnęła w dłonie. Po sali przeszedł jęk zawodu i niezadowolenia, ale ty słyszysz tylko śmiech Anastazji, która zaczyna wrzucać kredki do pudełek. Małolaty też zabrały się do pomocy, a ty zaczynasz sprzątać zabawki z podłogi.
Gdy skończyliście żegnacie się z pociechami, które zmierzają do łazienki by umyć ręce a potem na posiłek. Ubierasz kurtkę gdy podchodzi do ciebie już ubrana blondynka.
- Ślicznie rysujesz - mówi uśmiechając się nieśmiało i razem wychodzicie na korytarz, a ty widzisz, że trzyma w ręce twój rysunek
- Czyli umiem jeszcze coś poza skakaniem - stwierdzasz. Zrobiło ci się ciepło w środku gdy spodobało jej się to.
- Jest piękny - chwali gdy wychodzicie na zewnątrz - Mogłabym go wziąć? - pyta.
- Jasne, oczywiście - uśmiechasz się. Już chcesz dodać, że w sumie to jest dla niej, ale się powstrzymujesz.
- Nigdy nikt mnie nie narysował. To może być pierwszy i ostatni raz więc chciałabym pamiętać - odwzajemnia twój gest.
- Cieszę się, że ci się podoba - na prawdę się cieszysz. - Co byś powiedziała gdybym cię zaprosił jutro na gorącą czekoladę? - pytasz. Nie masz przecież nic do stracenia. Najwyżej ci powie, że jest już umówiona i nie ma ochoty. Proste? Proste.
- A zapraszasz? - droczy się z tobą.
- Tak. Co powiesz na 16?
- O 16 nie dam rady - krzywi się, a ty już wiesz, że jesteś na straconej pozycji - O 16 kończę dopiero pracę w restauracji - kończy - Może być 17? - proponuje uśmiechając się przepraszająco.
- Nie mówiłaś, że pracujesz w restauracji - stwierdzasz patrząc na nią.
- No bo to właściwie od dzisiaj. Zresztą przecież nie pytałeś. - wzrusza ramionami.
No i wszystko układa się w logiczną całość! Umówiona była. Na rozmowę w sprawie pracy. Czy dalej jesteś w grze Kraft! No nie ukrywajmy, ucieszyłeś cię. I zależy ci na niej, prawda?
- To dziękuję za dotrzymanie towarzystwa - zatrzymuje się w pewnym momencie - No i za rysunek też - dodaje z uśmiechem. - Do jutra - żegna się i przechodzi przez bramkę i po chwili znika za drzwiami domu.
Możesz być z siebie dumny, Stefanie. Zechciała się z tobą umówić. Tylko nie myśl, że teraz to już tylko z górki. O, nie mój drogi...
***
Długo to trwało, ale wreszcie się pojawiam z ósemką. Mam nadzieję, że Wam się podoba bo mi całkiem tak. Wtarabaniłam jeszcze do gotowego rozdziału Michaela i się zrobiło dłużej :D
Pozdrawiam :**
P.S 76 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
jaaa! pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńa może Stefan się zakochał? Hm. Podejrzewam, że tak, chociaż jeszcze możliwe, że o tym nie wie. Ale niedługo się dowie :D
Rozdział, jak zwykle, cudowny i warto było na niego czekać :*