Po wczorajszym wieczorze zaliczyłeś oczywiście nieprzespaną noc.. Cały czas myślałeś o wczorajszej sytuacji i zachodziłeś w głowę co takie musiało się stać, że taka jest. Bo samo z siebie na pewno się nie wzięło. Tragiczne wydarzenie z przeszłości? Zawiedzione zaufanie? Nie miałeś pojęcia, ale postawiłeś sobie za punkt honoru się dowiedzieć.
Zasnąłeś dopiero nad ranem co dało ci równiutkie 4 godzinki snu bo potem miałeś zjawić się pod skocznią skąd mieliście zrobić sobie ranny rozruch w postaci biegania.
Gdy wszedłeś do łazienki sam się siebie przestraszyłeś. Blada twarz, podkrążone oczy i zmierzwione włosy. Ogarnąłeś się i o 8 byłeś na miejscu. Podchodzisz do reszty kadrowiczów i trenera po czym od razu zaczynać biec bo czekali tylko na ciebie.
- Co jest? - pyta Michael równając z tobą tępo biegu.
- Nic - odpowiadasz obojętnie wzruszając ramionami. - Co ma być?
- Wyglądasz jak trup więc pytam.
- Po prostu się nie wyspałem. - Jakby na potwierdzenie tych słów, ziewasz.
- To chyba nie tylko to - drąży. Ale on jest denerwujący.
- Tylko to - odpowiadasz stanowczo/
- Skoro tak uważasz. Albo chcesz uważać - wzdycha gdy zrozumiał że nic z ciebie nie wyciągnie. - Ale wiesz, że jakby co to zawsze możemy iść na jakieś piwo co coś.
- Wiem - kiwasz głową.
- A w ogóle, miałem wczoraj taką zabawną sytuację - zaczyna i śmieje się. Niewiarygodne jak szybko zmienia tematy i nastroje.
- Może chcecie zwiększyć tempo? Proszę bardzo. Kraft i Hayböck na przód! - zarządza trener, a blondyn tylko jęczy i próbuje się usprawiedliwiać, że co złego to przecież nie on, ale średnio działa to na Kuttina, który jest nieugięty.
Do mieszkania wracasz o 10. Jesteś bardzo głody bo śniadania oczywiście nie zjadłeś. W lodówce nie masz nic. Wzdychasz i zatrzaskujesz drzwiczki. Nie chce ci się nic gotować więc postanawiasz zjeść dzisiaj w restauracji. Dokładnie w tej samej, w której pracuje Anastazja. Cóż za przebiegłość panie Kraft.
Znajdujesz się tam niedługo po tym jak wpadasz na ten genialny pomysł i zajmujesz stolik. Masz wielką nadzieję, że spotkasz tu dziewczynę i będziecie mogli porozmawiać. Jednak twoje plany spaliły na panewce, ponieważ podczas całego pobytu w lokalu nie widzisz blondynki. Gdy płacisz postanawiasz o nią zapytać.
- Nastka jest chora, a o co chodzi? - pyta brunetka. Miałeś racje, że się rozchoruję.
- Nic nie mówiła, że ją choróbsko rozłożyło - uśmiechasz się lekko.
- No niestety, a pan to ktoś znajomy?
- Kolega - odpowiadasz. Takim mianem chyba możesz się określić, prawda?
- Ach, tak - lustruje się wzrokiem.
- No to nic, dziękuję za informację. Miłego dnia życzę - rzucasz i kierujesz się w stronę wyjścia.
- Miłego dnia - mówi jeszcze do twoich pleców.
Chyba oczywistą rzeczą jest, że kierunek, który obierasz to nie twoje mieszkanie, a dom Anastazji. Po 10 minutach jesteś na miejscu. Stajesz przed drzwiami i naciskasz dzwonek. Czekasz dłuższą chwilę lecz nikt nie wychodzi więc dzwonisz ponowie. I jeszcze raz. W końcu drzwi się otwierają i staje w nich blondynka w nie najlepszej kondycji zdrowotnej. Na twój widok otwiera szeroko oczy zdziwiona i jakby trochę przestraszona.
- Stefan? - tylko tyle wydobywa się z jej ust.
***
Nie podoba mi się ten rozdział :( Jakiś słaby.
Do niedzieli :)
Nie podoba mi się ten rozdział :( Jakiś słaby.
Do niedzieli :)
Pozdrawiam ;**
O kurczę, tego że pójdzie ją odwiedzić to się nie spodziewałam ;o
OdpowiedzUsuńMi tam się podoba, przyjemny i fajnie się go czytało z perspektywy Stefana ;)
Czekam na nexta ;*
O jejku, to słodkie, że on przyszedł do Anastazji, szczególnie, że się rozchorowała biedulka :c
OdpowiedzUsuńAle pewnie wyzdrowieje szybko, po tym jak już Stefan ją wyleczy :D
Buziaki :*