czwartek, 31 grudnia 2015

Epilog


No i zaryzykowałaś. Razem ze Stefanem tworzycie wspaniałe małżeństwo. Macie dwójkę wspaniałych dzieci : Samanthę i Jasona. Samantha ma własną restaurację, którą prowadzi wraz z mężem, a Jason poszedł w ślady Stefana. Macie także piątkę kochanych wnuków. Laura - główna przyczyna waszego związku po wyjściu z Domu Dziecka zamieszkała z wami przez kilka miesięcy, ale szybko się usamodzielniła. Często do was wpada, a wy gościcie ją z wielką radością, co wam pozostało w tym wieku? Chyba tylko przyjmować gości i jeździć na konkursy Jasona.

Przez ten czas twoje stosunki z mamą całkowicie się odbudowały natomiast ojciec poszedł na odwyk i również po wielu próbach odbudowaliście swoje relacje choć nie są tak mocne jak z matką. Zabawne, przecież to ona zostawiła cię na 9 lat z ojcem. 

Było ciężko. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nawet bardzo ciężko, ale dałaś rady. Ze wszystkim. 

Dzięki Stefanowi.

Wasz związek też nie był idealny. Zdarzały się kłótnie czy nawet wielkie awantury, ale zdążyliście się pogodzić do następnego poranka. To jest właśnie największa siła waszej miłości. Wzajemne zaakceptowanie siebie i wspieranie w każdej sytuacji.
- Co ty tu jeszcze robisz? Przeziębisz się - słyszysz głos męża, który kładzie ci dłoń na ramieniu. Siedzisz na tarasie w waszym pięknym domu i spoglądasz na ogród i zachodzące na horyzoncie słońce.
- Wspominam - uśmiechasz się zadzierając głowę do góry i przykrywając swoją dłonią jego dłoń.
- A co? - zaciekawia się.
- Nasze życie. - odpowiadam kierując wzrok z powrotem na słońce już prawie niewidoczne zza drzew.
- Na którym etapie jesteś? 
- Właśnie skończyłam.
- Mam nadzieję, że to jednak nie koniec twoich wspomnień - uśmiecha się ciepło.
- Wiesz, ja też mam taką nadzieję, ale nadal nie mogę zrozumieć jak ty się mogłeś we mnie zakochać - kręcisz z niedowierzaniem głową.
- Wpadłaś w moje życie nagle jak grom z jasnego nieba, a ja wiedziałem, że muszę ci pomóc... ja potrzebowałem ciebie, a ty mnie. Gdy ludzie zaczną pomagać ludziom świat będzie piękniejszy - chwyta cię za rękę.
- Gdy ludzie zaczną pomagać ludziom - powtarzasz szeptem ściskając jego rękę i uśmiechając się delikatnie.

---
Skopałam ten epilog... 
No to już koniec naszej przygody z Anastazją i Stefanem. Muszę Wam powiedzieć, że napisałam to opowiadanie pod wpływem takiej niesamowitej weny, że słowa same przelewały mi się na kartkę zeszytu. W tydzień napisane, prawie rok publikowane. 
Proszę by każdy kto widział ten epilog zostawił po sobie jakiś ślad. Jakiś sygnał, że ktoś to czytał. Chcę tylko wiedzieć ile Was tu było. I nie ważne czy przeczytaliście ten epilog w dzień opublikowania, tydzień, miesiąc, rok czy 10 lat później, zostawcie ślad.
Dziękuję Wam też za każdy takowy komentarz, miłe słowo i wyświetlenia, których w tym momencie jest 8,768. To wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam Was serdecznie po raz ostatni z tego bloga ;*
Nadal możecie mnie znaleźć tutaj :
http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com ~Karol Kłos
http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com ~Krzysztof Lijewski

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 23


Rano wstajesz zaczynając zwykły dzień. Jesz śniadanie, ubierasz się i wychodzisz do pracy. Witasz się ze znajomymi i zakładasz fartuszek po czym od razu wychodzisz na salę by zbierać zamówienia bo dzisiaj wyjątkowo od samego rana jest duży ruch. Praca idzie ci dość sprawnie ale musisz zostać po godzinach bo ludzi naprawdę nie brakuje. 

Podchodzisz do kobiety siedzącej przy stoliku i przeglądającej menu.

- Co podać? - pytasz wyjmując notes

- Poproszę o 10 minut rozmowy. - unosi na ciebie wzrok, a ty rozpoznajesz swoją matkę - Błagam. Proszę tylko o 10 minut rozmowy - patrzy na ciebie błagalnym wzrokiem.
- Tutaj?
- 10 minut.
- Jestem w pracy. - próbujesz się wymigać.
- Jesteś po godzinach, a ja jestem ostatnią klientką więc w czym problem?
Wzdychasz i siadasz na przeciwko niej.
- Dziękuję. Na początku chciałam cię bardzo przeprosić. Ja wiem, że jestem kiepską matką, nawet bardzo kiepską. Wiem. Ale po prostu nie dawałam sobie rady psychicznie z twoim ojcem...
- A ja to niby miałam sobie dać rady? Miałam 10 lat. - syczysz ze zbierającymi się w oczach łzami.
- Wiem, Anastazjo, wiem. Naprawdę przepraszam.Chciałam cię ze sobą zabrać, ale nie mogłam. Zagroził mi, że zgłosi to na policję jako porwanie. Czy on.... czy nadal...
- Czy nadal pije? Postanowił to rzucić. Od kilku dni nie tknął alkoholu - mówisz dumnie.
- To cudownie - uśmiecha się lekko przez łzy. - Widzę, że świetnie sobie radzicie... Anastazjo, chciałam tylko zapytać czy kiedyś mi wybaczysz? - popatrzyła na ciebie tak smutnym wzorkiem, że mimowolnie po twoich policzkach popłynęły łzy. Mimo, że byłaś na nią taka wściekła kiedy wyjechała to też doskonale pamiętasz ile razy zazdrościłaś koleżankom z klasy, że mają pełne, normalnie rodziny. Że miały ojca i matkę razem w domu. Doskonale pamiętasz jak cholernie jej potrzebowałaś dy jej nie było. Ścierasz rękawem słone krople.
- Spróbuję... - urywasz - Mamo... - szepczesz nie mogąc powstrzymać płaczu. Kobieta wstaje i toniesz w jej uścisku. Mocno obejmujesz ją za szyję jakby bojąc się, że zaraz znowu ucieknie i płaczesz jej w szyję. To po prostu. Ona też nie hamuje emocji. Obie jesteście całkowicie szczere. Tak bardzo ci tego brakowało.
- Dziękuję - szepcze do twojego ucha.
Po kilku minutach odsuwacie się od siebie, a matka obiecuje spotkanie w przyszłym tygodniu gdyż jutro czeka ją jeszcze służbowy wyjazd.
- Niestety nie dam rady tego przełożyć, Anastazjo.
- Dobrze, mamy czas. - przerywasz jej, a ona uśmiecha się lekko.
Żegnacie się, a ty wreszcie możesz iść do domu. Jesteś taka szczęśliwa. Czy to nie dziwne, że odkąd poznałaś Stefana woje życie zmieniło się na lepsze? Może coś w tym jest na rzeczy?


Wkraczasz do domu, zdejmujesz kurtkę i idziesz do salonu. Gdy zastajesz ten widok łzy znowu stają ci w oczach. Tym razem ze smutku. Ojciec znów się upił.

- Przecież mówiłeś, że z tym skończysz! - chwytasz wściekła butelkę alkoholu i rzucasz nią o podłogę. Szkło się rozbija, a płyn rozlewa po podłodze. - Mówiłeś, że zrozumiałeś, że źle robisz!

- Oszalałaś?! - krzyczy gdy to samo chcesz zrobić z drogą butelką.

- Obiecałeś! - również krzyczysz łamiącym się głosem mimowolnie cofając się o krok.
- Oddawaj to gówniaro! Natychmiast! - ryczy. Pierwszy raz widziałaś go aż tak zdenerwowanego i pierwszy raz zaczęłaś się bać, że może cię uderzyć. Można mu wiele zarzucić, ale nigdy, przenigdy cię nie uderzył.
Wydziera ci z ręki butelkę, a ciebie samą popycha na ścianę. Czujesz ból w ramieniu, ale to nic. Boisz się go. I to naprawdę. Wybiegasz z salonu i chwytasz tylko kurtkę. Szybkim krokiem, nie zważając na płynące łzy idziesz do parku. Tam siadasz na ławce, podciągasz nogi do brzucha oplatasz je rękami, a na kolanach opierasz głowę i wybuchasz szlochem. Och Anastazjo...
A podobno miało się zacząć układać... Gówno prawda. Nadal będzie tak beznadziejnie jak przez wcześniejsze lata. Tak cholernie źle. Masz taką wielką ochotę żeby cię ktoś teraz przytulił. Tak z czystej dobroci. Chociaż na chwilę. Najlepiej Stefan, prawda? Ale on nie może. Tyle razy przecież powtarzałaś, że nie możesz się z nim spotykać bo skopiesz mu reputację... Czemu twoje życie jest takie ciężkie? Kiedy coś zaczyna się dziać dobrze kolejna rzecz wszystko rujnuje.
Czujesz jak ktoś obejmuje mnie ramionami. Przerażona natychmiast się podrywasz i przez załzawione oczy widzisz właśnie Krafta.
- Chodź tutaj - szepcze rozchylając ramiona, a ty nie możesz inaczej i siadasz na jego kolanach obejmując jego szyję rękami i kładąc głowę na ramieniu nadal płacząc i użalając się nad swym losem. On natomiast obejmuje cię mocno swoimi silnymi i bezpiecznymi ramionami. Tak bardzo chciałabyś nigdy nie musieć się z nich uwalniać... Jesteś pełna sprzeczności, Anastazjo. Po kilku minutach uspokajasz płacz i odsuwasz się od niego delikatnie.
- Dziękuję - szepczesz tylko ocierając policzki.

- Anastazjo powiedz mi co się stało - prosi patrząc ci w oczy.

- Nie chcę ci zajmować więcej czasu - mówisz i próbujesz wyswobodzić się z jego uścisku, ale on ci na to nie pozwala.

- Ale ja chcę żebyś zajęła mój czas. Najlepiej całe moje całe życie. Kocham cię, Anastazjo - oświadcza po czym delikatnie cię całuje.

- Co? - dukasz przerażona. Że co on robi?! Kocha?! Przecież to nie możliwe! On przystojny skoczek, chłopak z dobrego domu, ze wspaniałą perspektywą na przyszłość. I ty, zwykła szara dziewczyna, w którym ojciec jest alkoholikiem. I że niby co? ON CIĘ KOCHA? To nie ma szans bytu.
- Ale to przecież nie... - urywasz - To niemożliwe - jęczysz płaczliwym tonem. - Możesz to powtórzyć? - pytasz ze złudną nadzieją, że może coś ci się przesłyszało.
- Kocham cię, Anastazjo - mówi pewnie bez chwili zawahania - I chcę znać powód twojego płaczu - ociera twój policzek.
- Ale przecież ty zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Na jakąś ładną dziewczynę z matką, która nigdy jej nie zostawiła i ojcem, który nie nadużywa alkoholu - z twoich oczu znowu płyną łzy. - Nie mogę ci tego zrobić Stefanie, nie mogę wciągać cię w to bagno, które jest moim życiem.
- Anastazjo - szepcze łapiąc twój podbródek i trzyma go tak abyś patrzyła na niego. - Kocham ciebie. Nic innego się nie liczy. Bez ciebie nic nie ma sensu. Zajęłaś w moim życiu bardzo ważne miejsce i nie wyobrażam go już sobie bez ciebie. - mówi patrząc ci w oczy.
Wpatrujesz się w jego cudowne oczy i po chwili unosisz delikatnie kąciki ust do góry.
- Naprawdę? - pytasz słabym głosem.
- Naprawdę - mówi pewny - A ty?
Czasem warto zaryzykować Anastazjo, pamiętaj.
- Ja... ja też - szepczesz mimo zdrowego rozsądku, że przecież nie powinnaś. Ale jak widać to serce przejęło stery nad twoimi ustami, które Kraft łączy teraz ze swoimi w cudownym pocałunku
Wreszcie zrozumiałaś, że jeżeli będziesz miała przy sobie Stefana to wszystko będzie dobrze.

---
Taa... po 5 miesiącach wreszcie coś dodaje. A przecież całego bloga miałam już dawno napisanego w całości... Przepraszam jeżeli ktoś tutaj jeszcze w ogóle czekał. 
Epilog pojawi się jutro, co by zakończyć jakoś ten rok. Spodziewajcie się również w najbliższych dniach aktywności na moich innych blogach. Można powiedzieć, że powoli odżywam.
Pozdrawiam ;*

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 22


Przez następne 3 dni nie spotkałeś się z Anastazją. Nie było ku temu okazji. Idziesz dzisiaj do Domu Dziecka i dowiadujesz się, że blondynka była tam wczoraj. Najpierw bawicie się w berka, a ktoś patrzący na ciebie z boku mógłby wysnuć wnioski, że za bardzo to ty od tych dzieci nie odstajesz. Zachowujesz się dokładnie jak 5-latek. Dobrze, że nie przyprowadzasz ze sobą Michaela bo by się człowiek całkiem cofnął w rozwoju. W pewnym momencie Laura proponuje żebyście coś narysowali. Wszyscy są na tak więc wyjmujecie z szafek kredki i kartki po czym siadacie przy stolikach. Dziewczynka zajmuje miejsce obok ciebie.

- Dzisiaj też narysujesz Nastkę? - pyta.
- Nie wiem - wzruszasz ramionami - A co? - przyglądasz się jej.
- Bo ostatnim razem bardzo jej się podobał twój rysunek - mówi obojętnie.
- Wiem. Powiedziała mi - uśmiechasz się na wspomnienie radosnej twarzy blondynki.
- Lubisz ją prawda? - zadaje pytanie patrząc na swoją kartkę i rysując kota.
- A co to za przesłuchania? - unosisz brwi do góry.
- Tak tylko pytam bo zawsze się uśmiechacie jak jesteście razem - jesteś w niemałym szoku po słowach dziewczynki. I ona serio ma 5 lat? Jak na swój wiek o jest nad wyraz inteligentna. No ale co tu dużo gadać? Faktycznie w towarzystwie Anastazji jesteś weselszy. Ona zresztą też.
- Lubię ją - mówisz.
- Bardzo? - podnosi na ciebie wzrok.
- Nie za dużo tych pytań? - uśmiechasz się.
- Nie, w sam raz - szczerzy swoje zęby.
- Tak, bardzo ją lubię. Koniec przesłuchania?
- Tak. Nie mam więcej pytań - śmiejecie się razem.
Po jakiejś godzinie wychodzisz z Domu Dziecka i jak zwykle przechodzisz przez park i jak zwykle krocząc alejkami myślisz o Anastazji. Na prawdę bardzo, bardzo ją lubisz. Dopiero teraz na to wpadłeś? Dzięki pięciolatce? Trochę więcej samodzielności, Stefan.
W pewnym momencie widzisz jakąś postać siedzącą na ławce i przypomina ci się niedawna sytuacja kiedy to także wracałeś z Domu Dziecka  myśląc o blondynce, a ta płakała na tej samej ławce. Podchodzisz bliżej i nie masz wątpliwości, że to Ana. Siedzi z kolanami podciągniętymi pod brzuch. Ukrytą pomiędzy nimi głowę. Jej ciałem wstrząsa szloch. Po cichu siadasz obok niej i obejmujesz ramionami. Ona natomiast od razu zrywa się na równe ogi i patrzy na ciebie załzawionymi oczami.
- Chodź tutaj - szepczesz rozchylając ramiona. Blondynka posłusznie siada na twoich kolanach, obejmuje twoją szyję rękami i kładzie głowę na ramieniu, a ty przyciągasz ją mocno do siebie
Tak bardzo nienawidzisz gdy jest smutna Gdy płacze. Dla niej mógłbyś przychylić nieba byle tylko była wesoła i się uśmiechała. Teraz zrozumiałeś, że jej nie lubisz. Ty ją kochasz. 
Po kilku minutach dziewczyna przestaje płakać i tylko się do ciebie tuli. Siedzicie tak kilka chwil gdy nagle ona odsuwa się delikatnie od ciebie i spogląda ci w oczy.
 - Dziękuję - wyszeptuje tylko.
- Anastazjo, powiedz co się stało - mówisz.
- Nie chcę ci zajmować więcej czasu - znowu próbuje się wykręcać i uwolnić z twego uścisku lecz ty jej na to nie pozwalasz.
- Ale ja chcę żebyś zajęła mój czas. Najlepiej żebyś zajęła całe moje życie. Bo ja cię kocham - oświadczasz po czym chwytasz jej podbródek i całujesz ją delikatnie.
- Co? - duka z przerażeniem wymalowanym na twarzy i w oczach gdy się od niej odsuwasz.

***
No to wreszcie to na co wszyscy czekali : mój powrót  Stefan wyznał Anastazji miłość. Co ona na to? No i dlaczego płakała?
Przepraszam, ale znowu zawaliłam.
96 - http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/
1 - http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com/
Pozdrawiam ciepło ;*

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 21

Patrzysz na jej oddalającą się postać, trzymającą za rączkę Laurę i masz taką przeogromną ochotę stać się dla niej kimś więcej. Czujesz, że Anastazja nieświadomie zajęła ważne miejsce w twoim życiu. Dzisiaj chcesz dowiedzieć się o niej czegoś na prawdę konkretnego bo w zasadzie wiesz o niej niewiele. Dziewczyna stała się na ciebie bardziej otwarta, rozmowna i co najważniejsze; częściej się uśmiecha. Jeżeli pomyślisz, że ty jesteś tego powodem to robi ci się ciepło na sercu.
Po niecałej godzinie wbiegasz do kawiarni i od razu widzisz dziewczyny siedzące przy stoliku i upijające gorącą czekoladę, a pomiędzy nimi toczy się rozmowa.
- Przepraszam, że musiałyście czekać - uśmiechasz się lekko siadając na przeciwko Any.
- Boże, Stefan, przestraszyłeś mnie - blondynka przykłada dłoń do serca i oddycha głęboko, a Laura śmieje się z niej w najlepsze. Tobie też głupawy uśmiech pląta się po twarzy.
- Przepraszam, nie chciałem - Trzeba zachować pozory dobrego wychowania, co? Posyłasz jej przepraszający uśmiech po czym zamawiasz i dla siebie czekoladę.  Anastazja kompletnie cię zaskakuje, ale gada jak nakręcona o swoich uczuciach i wrażeniach po zawodach, a Laura wtrąca się co chwila i również nadaje jak katarynka. Ty natomiast z lekkim uśmiechem i brodą opartą na dłoni przyglądasz się blondynce. Patrzysz na podekscytowanie wymalowane na jej twarzy, na uśmiech czający się cały czas w kącikach ust, na błyszczące, szeroko otwarte niebieskie oczy oraz pełne malinowe usta, które tak bardzo chciałbyś poczuć na swoich i nie możesz się napatrzeć. Dla ciebie jest najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałeś.
- A z tobą jak było? - pyta w pewnym momencie.
- Yyy... co? - otrząsasz się. Nieładnie tak nie słuchać. - Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłaś?
- A o czym myślałeś? - wtrąca się Laura. Na twoje policzki wpływa delikatny rumieniec, ale Ana zdaje się tego nie zauważać.
- Mówiłam, że te pierwsze zawody zapamiętam na długo i pytałam jak było z tobą, że pokochałeś skoki? - teraz to ona opiera brodę na obu dłoniach i przygląda ci się z zaciekawieniem, a ty zaczynasz nawijać. Nie tylko o skokach. O rodzinie, dzieciństwie, szkole. Różnica jest tylko taka, że one cię SŁUCHAJĄ. Nie tak jak ty, tylko się przyglądają. Gdy kończysz przez 15 minut Laura dopytuje cię o różnie rzeczy i prowadzicie konwersację we dwójkę śmiejąc się i żartując, a Anastazja patrzy na was z uśmiechem.
- A może teraz ty powiesz mi coś więcej o sobie? - pytasz kiedy Laura zajmuje się jedzeniem gofra.  Blondynka spina się nieco i prostuje przysuwając sobie krzesło bliżej stołu. Chwilę milczy uparcie wbijając wzrok w jakiś punkt za tobą.
- Powiedz mi w takim razie co chcesz o mnie wiedzieć? - wzdycha, a ty uśmiechasz się delikatnie. To chyba oznacza, że ci na prawdę zaufała.

- Powiedz mi w takim razie co chcesz o mnie wiedzieć? - wzdychasz, a on uśmiecha się delikatnie. Może faktycznie powinnaś mu coś o sobie powiedzieć. W końcu on streścił ci kawał życia. To byłoby nie w porządku.
- Masz rodzeństwo? - zadaje pierwsze pytanie.
- Nie - odpowiadasz lakonicznie. Wysil się trochę Anastazjo.
- Okej, zwierzątko? Nie zauważyłem gdy u ciebie byłem.
- Nie - odpowiadasz - Ale zawsze chciałam mieć dużego puchatego kota - dodajesz.
- Ja wolę psy.
- Psy też lubię. Najbardziej owczarki niemieckie, a jeśli jeszcze mają długą sierść to mogę je od razu brać do domu. - zaśmialiście się.
- Dlaczego w domu dziecka nie możemy mieć zwierzątek? - zapytała zawiedziona Laura. - Chciałabym mieć kotka. Swojego własnego. - krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Popatrzyliśmy na siebie smutno ze Stefanem.
- Słoneczko, nie możecie mieć tam zwierzątek bo niektóre dzieci mogłyby być uczulone na sierść zwierzątek. - zaczyna Kraft.
- Ale ja nie jestem. Kotek mógłby by być w pokoju ze mną.
- Kochanie, kotek nie będzie siedział wiecznie w jednym pokoju, on też musi wyjść na dwór. Kiedyś na pewno będziesz miała swoje zwierzątko. - głaszczesz ją po główce.
- Na pewno? - pyta z nadzieją w oczach.
- Obiecuję - unosisz uroczyście dwa palce i przykładasz dłoń do serca.
- Kocham was - mówi i siada ci na kolanach przytulając się. W oczach stają ci łzy gdy przytulasz dziewczynkę, a Stefan patrzy na was rozanielonym wzrokiem.
Po kilku minutach dziewczynka zostawia was samych i odchodzi do stolika z kredkami.
- Laura to wspaniałe dziecko - mówisz lekko uśmiechnięta.
- Tak. Wspaniałe - potwierdza. - A teraz wróćmy do ciebie. Mieszkasz tutaj sama?
- Z tatą.
- Aaaa... mama? - pyta ostrożnie, a ty wbijasz wzrok w stół wzruszają ramionami.
- To trochę skomplikowane. Nie chcę cię zanudzać.
- Jak nie chcesz to nie mów, ale jakbyś się wygadała byłoby ci lżej. - mówi cicho. Podnosisz wzrok i napotykasz jego przepełnione czystą jak łza troską, oczy. Gdybyś była jakąś normalną, interesującą dziewczyną to pomyślałabyś, że mu na tobie zależy.
- Może kiedyś. To dla mnie trochę trudny temat.  - wykręcasz się.
- Okej - uśmiecha się delikatnie. - Ale gdybyś chciała kiedyś o tym pogadać to adres znasz.
- Oczywiście. Jeszcze coś się interesuje? - widzisz jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnuje. Takie masz przynajmniej wrażenie.
- Masz chłopaka? - na to pytanie omal nie dławisz się czekoladą, której łyk upiłaś.
- Kogo mam? - niemal piszczysz.
- Chłopaka. - odpowiada z napięciem.
- Gdybym miała to chyba bym tu teraz  z tobą nie siedziała. Zresztą nie potrzebny mi chłopak. Nie nadaję się do związków. - wzruszasz ramionami. 

- Czemu tak myślisz? Każdy się kiedyś zakocha - odpowiada przyglądając ci się i dziwnie się czujesz pod tym jego badawczym wzrokiem. 
- Nie nadaję się i już. Proste - mówisz poddenerwowana. Zdenerwował cię trochę. Zdenerwował czy zaskoczył, Anastazjo? Stefan nic nie odpowiada tylko nadal ci się przygląda - I przestań się tak na mnie gapić - mówisz wbijając wzrok w dłonie.
- Okej - spoglądasz na niego i starasz się coś wyczytać z jego twarzy, ale  ci się nie udaje. 
- Musimy już wracać. Laura musi iść spać. Zasiedzieliśmy się - wstajesz i wołasz Laurę.
- Odprowadzę was.
- Nie musisz. Na pewno jesteś zmęczony po zawodach - ubierasz kurtkę.
- Odprowadzę was - powtarza nieustępliwie, pomagając zapiąć dziewczynce kurtkę. I jak zwykle stawia na swoim.
Pod Domem Dziecka jesteście po 10 minutach. Kiedy w drzwiach staje pani Eva Laura jeszcze przynajmniej 10 razy dziękuje wam za dzisiejszy dzień. Gdy odwracacie się by iść w swoją stronę słyszycie jeszcze jak dziewczynka już zaczyna dzielić się wrażeniami z opiekunką. Widzisz jak na twarzy Stefana pojawia się lekki uśmiech. Na twoje lico on również wpłynął. Cieszyłaś się, że mogłaś wywołać radość u Laury. 
Idziecie w milczeniu. Trochę krępuje cię ta cisza więc chcesz jak najszybciej znaleźć się pod domem i pożegnać z Kraftem. Czy on coś SUGEROWAŁ z tym chłopakiem? Czemu go to interesowało?
W ogóle zastanawiające jest dlaczego on się tak tobą interesuje. Nie możesz tego pojąć. Przecież nie jesteś ani ładna, ani z jakąś ciekawą osobowością ani nie macie wspólnego hobby czy zainteresowania. Łączy was tylko Dom Dziecka... Och, Anastazjo masz o sobie takie niskie mniemanie...
- Dziękuję za fajny dzień - mówisz unosząc lekko kąciki ust gdy stoicie już pod bramką.
- To ja dziękuję, za mi kibicowałyście. Laurze też się widać podobało - uśmiecha się szeroko co odwzajemniasz - Będziecie moją tajną bronią - mówi konspiracyjnym szeptem, a ty śmiejesz się cicho. - Lubię gdy się śmiejesz - patrzy ci w oczy, a ty rumienisz się i spuszczasz wzrok.- Jesteś teraz taka radosna w porównaniu z czasem kiedy cię poznałem.
"To ty mnie zmieniłeś", masz ochotę powiedzieć.
- Do zobaczenia - mówisz zamiast tego.
- Do zobaczenia, Anastazjo - całuje cię lekko w policzek. Zaskoczona tym gestem unosisz tylko jeden kącik ust do góry i rumienisz się po czym przechodzisz przez furtkę i szybkim krokiem zmierzasz do drzwi, które za sobą zamykasz i wtedy głęboko oddychasz.
- To twój chłopak? - słyszysz głos taty i od razu się odwracasz.
- Nie. Przyjaciel - odpierasz. - A ty jak sobie radzisz? - zmieniasz szybko temat.
- Coraz lepiej córeczko. - uśmiechasz się lekko.
- Cieszę się - odwzajemniasz gest. Na prawdę wierzysz, że teraz będzie tylko i wyłącznie coraz lepiej.

***
Pojawiam się po przerwie bo jak wiecie, a może nie. Nie było mnie w domu, a teraz prawie codziennie gdzieś wychodzę i blogi niestety spadły na dalszy plan.
Ten rozdział jest taki długi bo połączyłam dwa i teraz włącznie z epilogiem zostało mi ich 3. Nie mam pojęcia kiedy następny. Na prawdę nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że dotrwacie ze mną do końca :)
Pozdrawiam ;**

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 20

Tak jak obiecałaś Stefanowi w sobotę masz zamiar pojawić się na zawodach razem z Laurą. Eva zgodziła się, a dziewczyna nie posiadała się z radości i cały dzień skakała przy Stefanie dziękując mu za prezent.
Masz zamiar świetnie się bawić i kibicować Kraftowi. Nowe doświadczenie w twoim życiu. Mimo wszystko jesteś bardzo podekscytowana.
- Wychodzisz gdzieś? - pyta tata.Coraz lepiej idzie mu terapia. Od trzech dni nie tknął alkoholu przez co ciut, ciut poprawiły się wasze relacje. Ale wszystko po kolei. Widzisz ile go to kosztuje i przez to jesteś z niego jeszcze bardziej dumna.
- Tak - odpowiadasz zasuwając kurtkę - Kolega mnie zaprosił na konkurs skoków
- Skoków?- marszczy czoło. - A! Że narciarskich? - kiwasz głową.  - Rozumiem. Baw się dobrze, Anastazjo. - uśmiecha się, a ty odpowiadasz tym samym i żegnając się wychodzisz.
Najpierw idziesz do Domu Dziecka gdzie przed bramą czeka już na ciebie pani Eva wraz z ciepło ubraną i uśmiechniętą Laurą.
- Ana! - krzyczy dziewczynka gdy tylko cię widzi po czym biegnie i rzuca ci się w ramiona. Uśmiechasz się i przytulasz ją mocno po czym całujesz w policzek.
- Cześć Laura.
- Bawcie się dobrze, tylko proszę was, odprowadźcie ją przed 19 - mówi kobieta.
- Oczywiście - odpowiadasz po czym się żegnacie i idziecie w kierunku skoczni.
Stefan dokładnie opisał ci jak trafić pod skocznie. Jesteś przerażona swoją ignorancją. Mieszkasz tutaj od urodzenia, a nie miałaś pojęcia o jakichkolwiek konkursach skoków narciarskich.
Zajmujecie z Laurą swoje miejsca i cierpliwie czekacie na rozpoczęcie rywalizacji.
Gdy na belce startowej siada Stefan twoje serce automatycznie bije szybciej, a Laura krzyczy jeszcze głośniej dopingując chłopaka. Patrzysz jak wybija się z progu, na nienaganną sylwetkę w locie i piękne i dalekie lądowanie z telemarkiem.
Na trybunach rozbrzmiewa większa wrzawa, ponieważ Kraft po pierwszej serii prowadzi.Uśmiechasz się mimowolnie, a on jakimś cudem odnajduje twój wzrok i posyła wam firmowy uśmiech i unosi kciuk w górę.
Ostatecznie zawody wygrywa brunet. Cieszycie się z Laurą niesamowicie i nagle nabierasz niekontrolowanej ochoty by przytulić skoczka i najlepiej już go nie puszczać.

Patrzycie jak na jego szyi zawisa złoty medal oraz rozbrzmiewa hymn Austrii. Przyglądasz mu się jak pełną piersią z uniesioną wysoką głową i uśmiechem w kącikach ust, śpiewa. Gdy zawodnicy schodzą z podium Laura od razu biegnie do Krafta, a ten bierze ją w ramiona. Stefan odnajduje też ciebie wzrokiem i podchodzi z małą na rękach.
- Gratuluję - uśmiechasz się.
- Dziękuję. Wiedziałem, że przyniesiecie mi szczęście - odwzajemnia gest i patrzy ci prosto w oczy.
- Ja za to przez ciebie nie skoczyłem zbyt dobrze - prycha Michael podchodząc do was. - Obrażę się - dźga cię palcem w brzuch, a potem uśmiecha się do Laury i przybija z nią piątkę.
- Przepraszam. Nie chciałam - odpowiadasz skruszona wginając usta w podkówkę i patrząc miną zbitego psa na blondyna.
- No dooooobrze - przewraca oczami z uśmiechem ukrytym w kącikach ust - Wybaczam ci. Ale żeby mi o było ostatni raz! - grozi ci palcem.
- Oczywiście - uśmiechasz się.
- No to ja już lecę. Bawcie się dobrze. Pa mała - głaszcze Laurą po głowie i znika.

- Chyba nigdy go nie ogarnę - wzdychasz choć zachowanie skoczka bardzo cię bawi.
- To Michi, tego się nie da ogarnąć. Do tego się trzeba po prostu przyzwyczaić - wzrusza ramieniem rozbawiony.

- A nie boisz się jak tak wysoko lecisz? - zapytała blondyneczka kiedy Michi zniknął z pola widzenia.
- Nie boję - odpowiada uśmiechnięty. - Stamtąd widać cały świat - odwraca się z dziewczynką na rękach i pokazuje palcem szczyt skoczni.
- Zabierzesz mnie kiedyś na górę żebym mogła zobaczyć jak wygląda taki świat? - pyta.
- Oczywiście - odpowiada od razu Stefan.
- Jesteś najlepszy - całuje go w policzek, a ty patrzysz na ten widok rozczulona. Oni są tacy słodcy, a Kraftowi do twarzy z dziećmi.

- To może w ramach uczczenia mojego zwycięstwa i tego, że dobrze spisałyście się w kibicowaniu pójdziemy na gorącą czekoladę? - proponuje Stefan.
- Tak! - odpowiadacie równocześnie, a Kraft uśmiecha się szeroko.
- No to wy już idźcie, a ja się ogarnę i szybko do was dołącze.
- Dobrze, no to będziemy czekać.
- Tylko szybko - przestrzega go jeszcze Laura i łapie cię za rękę byś ją poprowadziła.
***
Poślizg, jak zwykle, ale nie byłabym sobą.
Rozdział nie sprawdzany więc przepraszam za błędy.
Chciałabym poinformować, że kolejny rozdział pojawi się 2 sierpnia, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała jak dodać.
Pozdrawiam ;**

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 19

Następnego dnia macie trening na hali tylko po południu więc rano, około 10 postanawiasz wybrać się do Michaela i zobaczyć jak się trzyma po wczorajszej imprezie. On i jego mieszkanie.
Ubierasz się i wychodzisz z mieszkania. Wsiadasz do samochodu i ruszasz w kierunku bloku Hayboecka. Po kilku minutach jesteś pod jego lokum i dzwonisz dzwonkiem. O dziwo blondyn dość szybko staje w drzwiach i nie wygląda najgorzej.
- Zapomniałeś czegoś? - pyta na wstępie wpuszczając cię do środka.
- Cześć Michi - witasz się ironicznie.
- No cześć, cześć - wywraca oczami i zaprasza cię do kuchni.  - Co cię do mnie sprowadza o tej przed po południowej porze? Napijesz się czegoś? - proponuje.
- Soku. Jeśli posiadasz - droczysz się z nim.
- Wyobraź sobie, że posiadam - fuczy na ciebie biorąc karton napoju z blatu oraz dwie szklanki, które stawia na stole i nalewa wam. - No to co cię do mnie sprowadza? Nie wiem, chcesz powiedzieć Anastazji, że się w niej zabujałeś? Albo chcesz się jej oświadczyć? - przekrzywia głowę w prawo. - Może od razu wziąć z nią ślub? - tym razem w lewo. - O, a może szukacie chrzestnego? Ja się idealnie nadaję! - wyszczerzył się, a ty wypluwasz ciecz, którą miałeś w ustach. Michael krzywi się z niesmakiem i przeciera twarz.
- Stary - jęczy. - No proszę cię. Wystarczy, że w nocy musiałem tutaj myć blat. - wstaje z ociąganiem chwyta ścierkę i wyciera stół.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie - kręcisz energicznie głową - Czy ciebie do reszty pojebało?! Coś ty wczoraj pił?! - parskasz.

- Czyli coś jest na rzeczy - kiwa głową zamyślony.

- Że niby co jest na rzeczy? Anastazja to tylko moja... - urywasz nie wiedząc jak właściwie nazwać wasze relacje. Lubisz ją. I to bardzo. Widzisz, że ona też cię lubi. I to by było na tyle co do kwestii, których jesteś pewien.
- Kto twoja? - blondyn cwaniacko nadstawia ucho, ale ty nic nie odpowiadasz. - No właśnie. No ale co, nie powiesz mi przecież że ci się nie podoba - wbija w ciebie wzrok. On chyba chciał ci zrobić jakieś przesłuchanie. I to konkretne. A tego nie chciałeś, bo niczego tak na prawdę nie jesteś pewny.
- Lubię ją - odpowiadasz wymijająco wzruszając ramionami. 
- Ale lubisz, czy lubisz lubisz czy może lubisz, lubisz, lubisz? - drąży unosząc brew.
- Cholera, Michael! Nie wiem. To nie jest taka najzwyklejsza w świecie dziewczyna. - mówi.
- Czyli jest dla ciebie ważna - pociera palcami brodę.
- Wiesz co? Gdy skończysz kiedyś skakać to idź na psychologa. - sprytnie próbujesz zmienić temat. Zwykle takie sztuczki na blondyna działają. Nie dzisiaj.
- Może - odpowiada zdawkowo - A teraz gadaj. Kiedy zamierzasz przyznać się, że się w niej zakochałeś? - nie zamierza odpuszczać. Powinieneś się tego spodziewać.
- Nie wiem czy to zakochanie - wzruszasz ramionami. Ale chciałbyś, prawda? - Najpierw chcę żeby mi na prawdę zaufała bo tak konkretnie to nic o niej nie wiem.
- Przecież to, że wiesz jak ma na imię to gigantyczny sukces - śmieje się.
- Pieprz się - mruczysz.
- Oj no nie gniewaj się Stefciu - cmoka. Teraz naszło go na żarty. Ma zmienne nastroje i nastawienia jak kobieta w ciąży. 
- Dobra, skończ i zbieraj się na trening - wzdychasz ucinając dyskusję.
- Tak jest, panie kapitanie - poderwał się momentalnie z miejsca , stanął na baczność i zasalutował.

***
Przepraszam za poślizg.
Kolejny powinien być w środę.
Pozdrawiam ;**

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 18

Gdy wchodzicie do mieszkania wita was gospodarz, którego imię znasz po chwili. Michael wydaje się być na prawdę fajnym chłopakiem. Jest chyba bardziej świrnięty niż Stefan. Zaprasza was do salonu gdzie dwa stoły zostały przysunięte do ściany. Stoi na nich pełno jedzenia, przekąsek, soków i trochę alkoholu. Kanapa również przysunięta jest do ściany, a w kącie stoi Michael, którego widziałaś wtedy w klubie ze Stefanem  oraz kilka twarzy, których kojarzysz z telewizji.Widzisz cztery dziewczyny i od razu twoje serce raduje się bo przynajmniej nie będziesz sama z facetami.

- Ludzie, książę Stefan przybył ze swoją księżniczką Anastazją! - krzyknął blondyn za co od razu dostał w potylicę od Krafta.
Wszyscy zaczęli się witać i po kolei przedstawiać. Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern, Thomas Diethart, Manuel Fettner, Andreas Kofler, Manuel Poppinger oraz ich partnerki. Przedstawicielki płci pięknej od razu biorą cię w obroty i zaczynają rozmowę. Musisz przyznać, że z każdą chwilą rozluźniasz się coraz bardziej jednak nie zabierasz często głosu. Twoja nieśmiałość daje o sobie bardzo znać. W pewnym momencie głośna i szybka muzyka zmienia się na dużo wolniejszą i spokojniejszą. Na "parkiecie", czyli na środku pokoju pojawiają się tańczące pary.
- Można prosić? - obok ciebie materializuje się Stefan. Uśmiechasz się lekko kiwając głową po czym ujmujesz jego dłoń i wstajesz. Układa swoje dłonie na twojej talii, a ty swoje umiejscawiasz na jego ramionach. Kołyszecie się do melodii piosenki, a ty swój wzrok uporczywie wbijasz w swoje paznokcie. W końcu podnosisz głowę i patrzysz w oczy chłopaka, który przygląda ci się z tajemniczym uśmiechem po czym nachyla się do twojego ucha.
- Cudownie wyglądasz Anastazjo - szepcze, a ty rumienisz się i spuszczasz wzrok, natomiast brunet śmieje się cicho - Na prawdę, cudownie - powtarza nieco głośniej, ale tak abyś tylko ty słyszała.
Gdy piosenka się kończy siadacie obok siebie na kanapie, a gospodarz rozdaje każdemu po kieliszku szampana by oblać jego nowe mieszkanie. Nie masz ochoty na alkohol, ale z grzeczności nie odmawiasz. Wznosicie toast, a potem jeszcze tańczysz ze skoczkami. Polubiłaś ich, nawet bardzo polubiłaś. Wszyscy zaczynają się rozchodzić  około północy więc i wy dziękujecie Michaelowi za gościnę i wychodzicie z mieszkania. Po kilku chwilach jesteście już w samochodzie. 
- Chyba nie było aż tak źle, co nie? - pyta Stefan gdy rusza.
- Było bardzo fajnie - uśmiechasz się mimo zmęczenia. Przyjęcie u Michaela niestety nie zwolniło cię z obowiązku pójścia rano do pracy więc jesteś padnięta.
- Cieszę cię. Coś szuję, że jeszcze nie raz będziesz mi towarzyszyć przy takich domówkach bo Michi nie odpuści żadnej okazji by taką urządzić - śmieje się.
- Będę zaszczycona - wtórujesz mu. 
Po chwili jesteście już pod twoim domem.
- Dziękuję za zaproszenie - mówisz - Pa - chcesz już wychodzić, ale uniemożliwia ci to Kraft, który łapie cię za przedramię, a ciebie przechodzi przyjemny dreszczyk.
- Wiesz, pojutrze są tutaj zawody. Może chciałabyś przyjść i mi pokibicować? - pyta uśmiechając się słodko.
- Ja się raczej na tym nie znam - odpierasz z ociąganiem.
- Ale pokrzyczeć moje imię chyba umiesz? - unosi brew do góry.
- No... umiem - wzruszasz ramionami. 
- Czyli znasz się na kibicowaniu - mówi odkrywczo - To co mówisz, że nie? - marszczy zabawnie czoło, a ty nie wytrzymujesz i śmiejesz się z jego miny. - To co? Przyjdziesz?
- A zależy ci na tym? - wypalasz bez zastanowienia.
- Bardzo - mówi do razu. Cieszysz się w duchu bo to tak zabrzmiało jakby mu na TOBIE zależało. No bo tak jest, tylko ty powoli łapiesz co się wokół ciebie dzieje, Anastazjo. 
- W takim razie przyjdę - obiecujesz. Brunet wyjmuje ze schowka dwa bilety i wręcza ci. Patrzysz na niego pytająco.
- Pomyślałem, że jeśli by się udało to możesz przyprowadzić ze sobą Laurę - mówi drapiąc się po głowie.
- Świetny pomysł - uśmiechasz się po czym żegnasz i wychodzisz z samochodu. Gdy podchodzisz już do furtki czyli jesteś po stronie kierowcy słyszysz krzyk Stefana.
- To ja powinienem ci otworzyć drzwi! - oburza się, a ty śmiejesz - Zawaliłem pierwszą randkę - wzdycha teatralnie. Zaraz, zaraz, chwila, chwileczka, chwilunia, moment, STOP! RANDKĘ?! Ana wyluzuj, to tylko żarty. 
- Odbiję następnym razem. - puszcza ci oczko.
- Mam nadzieję - mówisz cicho uśmiechając się Chyba go bardzo polubiłaś, nie?
- Dobranoc, Anastazjo - mówi.
- Dobranoc - odpowiadasz i wchodzisz po schodkach po czym otwierasz drzwi kluczem i po cichu wchodzisz do domu i dopiero wtedy widzisz jak samochód skoczka odjeżdża. Zamykasz drzwi i szybko znajdujesz się w swoim pokoju gdzie bierzesz piżamę i idziesz z nią do łazienki. Tam zmywasz swój lekki makijaż i zdejmujesz sukienkę przebierając się w ciuchy do spania. 
Zasypiasz momentalnie po długim i męczącym dniu nie mając czasu analizować słów czy gestów Stefana.

***
Trochę dłuższy niż poprzednio, ale już pewnie zauważyłyście, że rozdziały tutaj długością nie powalają.
90 na zycie-jest-za-krotkie.blogspt.com
Do niedzieli! :)
Pozdrawiam ;**