czwartek, 31 grudnia 2015

Epilog


No i zaryzykowałaś. Razem ze Stefanem tworzycie wspaniałe małżeństwo. Macie dwójkę wspaniałych dzieci : Samanthę i Jasona. Samantha ma własną restaurację, którą prowadzi wraz z mężem, a Jason poszedł w ślady Stefana. Macie także piątkę kochanych wnuków. Laura - główna przyczyna waszego związku po wyjściu z Domu Dziecka zamieszkała z wami przez kilka miesięcy, ale szybko się usamodzielniła. Często do was wpada, a wy gościcie ją z wielką radością, co wam pozostało w tym wieku? Chyba tylko przyjmować gości i jeździć na konkursy Jasona.

Przez ten czas twoje stosunki z mamą całkowicie się odbudowały natomiast ojciec poszedł na odwyk i również po wielu próbach odbudowaliście swoje relacje choć nie są tak mocne jak z matką. Zabawne, przecież to ona zostawiła cię na 9 lat z ojcem. 

Było ciężko. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nawet bardzo ciężko, ale dałaś rady. Ze wszystkim. 

Dzięki Stefanowi.

Wasz związek też nie był idealny. Zdarzały się kłótnie czy nawet wielkie awantury, ale zdążyliście się pogodzić do następnego poranka. To jest właśnie największa siła waszej miłości. Wzajemne zaakceptowanie siebie i wspieranie w każdej sytuacji.
- Co ty tu jeszcze robisz? Przeziębisz się - słyszysz głos męża, który kładzie ci dłoń na ramieniu. Siedzisz na tarasie w waszym pięknym domu i spoglądasz na ogród i zachodzące na horyzoncie słońce.
- Wspominam - uśmiechasz się zadzierając głowę do góry i przykrywając swoją dłonią jego dłoń.
- A co? - zaciekawia się.
- Nasze życie. - odpowiadam kierując wzrok z powrotem na słońce już prawie niewidoczne zza drzew.
- Na którym etapie jesteś? 
- Właśnie skończyłam.
- Mam nadzieję, że to jednak nie koniec twoich wspomnień - uśmiecha się ciepło.
- Wiesz, ja też mam taką nadzieję, ale nadal nie mogę zrozumieć jak ty się mogłeś we mnie zakochać - kręcisz z niedowierzaniem głową.
- Wpadłaś w moje życie nagle jak grom z jasnego nieba, a ja wiedziałem, że muszę ci pomóc... ja potrzebowałem ciebie, a ty mnie. Gdy ludzie zaczną pomagać ludziom świat będzie piękniejszy - chwyta cię za rękę.
- Gdy ludzie zaczną pomagać ludziom - powtarzasz szeptem ściskając jego rękę i uśmiechając się delikatnie.

---
Skopałam ten epilog... 
No to już koniec naszej przygody z Anastazją i Stefanem. Muszę Wam powiedzieć, że napisałam to opowiadanie pod wpływem takiej niesamowitej weny, że słowa same przelewały mi się na kartkę zeszytu. W tydzień napisane, prawie rok publikowane. 
Proszę by każdy kto widział ten epilog zostawił po sobie jakiś ślad. Jakiś sygnał, że ktoś to czytał. Chcę tylko wiedzieć ile Was tu było. I nie ważne czy przeczytaliście ten epilog w dzień opublikowania, tydzień, miesiąc, rok czy 10 lat później, zostawcie ślad.
Dziękuję Wam też za każdy takowy komentarz, miłe słowo i wyświetlenia, których w tym momencie jest 8,768. To wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam Was serdecznie po raz ostatni z tego bloga ;*
Nadal możecie mnie znaleźć tutaj :
http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com ~Karol Kłos
http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com ~Krzysztof Lijewski

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 23


Rano wstajesz zaczynając zwykły dzień. Jesz śniadanie, ubierasz się i wychodzisz do pracy. Witasz się ze znajomymi i zakładasz fartuszek po czym od razu wychodzisz na salę by zbierać zamówienia bo dzisiaj wyjątkowo od samego rana jest duży ruch. Praca idzie ci dość sprawnie ale musisz zostać po godzinach bo ludzi naprawdę nie brakuje. 

Podchodzisz do kobiety siedzącej przy stoliku i przeglądającej menu.

- Co podać? - pytasz wyjmując notes

- Poproszę o 10 minut rozmowy. - unosi na ciebie wzrok, a ty rozpoznajesz swoją matkę - Błagam. Proszę tylko o 10 minut rozmowy - patrzy na ciebie błagalnym wzrokiem.
- Tutaj?
- 10 minut.
- Jestem w pracy. - próbujesz się wymigać.
- Jesteś po godzinach, a ja jestem ostatnią klientką więc w czym problem?
Wzdychasz i siadasz na przeciwko niej.
- Dziękuję. Na początku chciałam cię bardzo przeprosić. Ja wiem, że jestem kiepską matką, nawet bardzo kiepską. Wiem. Ale po prostu nie dawałam sobie rady psychicznie z twoim ojcem...
- A ja to niby miałam sobie dać rady? Miałam 10 lat. - syczysz ze zbierającymi się w oczach łzami.
- Wiem, Anastazjo, wiem. Naprawdę przepraszam.Chciałam cię ze sobą zabrać, ale nie mogłam. Zagroził mi, że zgłosi to na policję jako porwanie. Czy on.... czy nadal...
- Czy nadal pije? Postanowił to rzucić. Od kilku dni nie tknął alkoholu - mówisz dumnie.
- To cudownie - uśmiecha się lekko przez łzy. - Widzę, że świetnie sobie radzicie... Anastazjo, chciałam tylko zapytać czy kiedyś mi wybaczysz? - popatrzyła na ciebie tak smutnym wzorkiem, że mimowolnie po twoich policzkach popłynęły łzy. Mimo, że byłaś na nią taka wściekła kiedy wyjechała to też doskonale pamiętasz ile razy zazdrościłaś koleżankom z klasy, że mają pełne, normalnie rodziny. Że miały ojca i matkę razem w domu. Doskonale pamiętasz jak cholernie jej potrzebowałaś dy jej nie było. Ścierasz rękawem słone krople.
- Spróbuję... - urywasz - Mamo... - szepczesz nie mogąc powstrzymać płaczu. Kobieta wstaje i toniesz w jej uścisku. Mocno obejmujesz ją za szyję jakby bojąc się, że zaraz znowu ucieknie i płaczesz jej w szyję. To po prostu. Ona też nie hamuje emocji. Obie jesteście całkowicie szczere. Tak bardzo ci tego brakowało.
- Dziękuję - szepcze do twojego ucha.
Po kilku minutach odsuwacie się od siebie, a matka obiecuje spotkanie w przyszłym tygodniu gdyż jutro czeka ją jeszcze służbowy wyjazd.
- Niestety nie dam rady tego przełożyć, Anastazjo.
- Dobrze, mamy czas. - przerywasz jej, a ona uśmiecha się lekko.
Żegnacie się, a ty wreszcie możesz iść do domu. Jesteś taka szczęśliwa. Czy to nie dziwne, że odkąd poznałaś Stefana woje życie zmieniło się na lepsze? Może coś w tym jest na rzeczy?


Wkraczasz do domu, zdejmujesz kurtkę i idziesz do salonu. Gdy zastajesz ten widok łzy znowu stają ci w oczach. Tym razem ze smutku. Ojciec znów się upił.

- Przecież mówiłeś, że z tym skończysz! - chwytasz wściekła butelkę alkoholu i rzucasz nią o podłogę. Szkło się rozbija, a płyn rozlewa po podłodze. - Mówiłeś, że zrozumiałeś, że źle robisz!

- Oszalałaś?! - krzyczy gdy to samo chcesz zrobić z drogą butelką.

- Obiecałeś! - również krzyczysz łamiącym się głosem mimowolnie cofając się o krok.
- Oddawaj to gówniaro! Natychmiast! - ryczy. Pierwszy raz widziałaś go aż tak zdenerwowanego i pierwszy raz zaczęłaś się bać, że może cię uderzyć. Można mu wiele zarzucić, ale nigdy, przenigdy cię nie uderzył.
Wydziera ci z ręki butelkę, a ciebie samą popycha na ścianę. Czujesz ból w ramieniu, ale to nic. Boisz się go. I to naprawdę. Wybiegasz z salonu i chwytasz tylko kurtkę. Szybkim krokiem, nie zważając na płynące łzy idziesz do parku. Tam siadasz na ławce, podciągasz nogi do brzucha oplatasz je rękami, a na kolanach opierasz głowę i wybuchasz szlochem. Och Anastazjo...
A podobno miało się zacząć układać... Gówno prawda. Nadal będzie tak beznadziejnie jak przez wcześniejsze lata. Tak cholernie źle. Masz taką wielką ochotę żeby cię ktoś teraz przytulił. Tak z czystej dobroci. Chociaż na chwilę. Najlepiej Stefan, prawda? Ale on nie może. Tyle razy przecież powtarzałaś, że nie możesz się z nim spotykać bo skopiesz mu reputację... Czemu twoje życie jest takie ciężkie? Kiedy coś zaczyna się dziać dobrze kolejna rzecz wszystko rujnuje.
Czujesz jak ktoś obejmuje mnie ramionami. Przerażona natychmiast się podrywasz i przez załzawione oczy widzisz właśnie Krafta.
- Chodź tutaj - szepcze rozchylając ramiona, a ty nie możesz inaczej i siadasz na jego kolanach obejmując jego szyję rękami i kładąc głowę na ramieniu nadal płacząc i użalając się nad swym losem. On natomiast obejmuje cię mocno swoimi silnymi i bezpiecznymi ramionami. Tak bardzo chciałabyś nigdy nie musieć się z nich uwalniać... Jesteś pełna sprzeczności, Anastazjo. Po kilku minutach uspokajasz płacz i odsuwasz się od niego delikatnie.
- Dziękuję - szepczesz tylko ocierając policzki.

- Anastazjo powiedz mi co się stało - prosi patrząc ci w oczy.

- Nie chcę ci zajmować więcej czasu - mówisz i próbujesz wyswobodzić się z jego uścisku, ale on ci na to nie pozwala.

- Ale ja chcę żebyś zajęła mój czas. Najlepiej całe moje całe życie. Kocham cię, Anastazjo - oświadcza po czym delikatnie cię całuje.

- Co? - dukasz przerażona. Że co on robi?! Kocha?! Przecież to nie możliwe! On przystojny skoczek, chłopak z dobrego domu, ze wspaniałą perspektywą na przyszłość. I ty, zwykła szara dziewczyna, w którym ojciec jest alkoholikiem. I że niby co? ON CIĘ KOCHA? To nie ma szans bytu.
- Ale to przecież nie... - urywasz - To niemożliwe - jęczysz płaczliwym tonem. - Możesz to powtórzyć? - pytasz ze złudną nadzieją, że może coś ci się przesłyszało.
- Kocham cię, Anastazjo - mówi pewnie bez chwili zawahania - I chcę znać powód twojego płaczu - ociera twój policzek.
- Ale przecież ty zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Na jakąś ładną dziewczynę z matką, która nigdy jej nie zostawiła i ojcem, który nie nadużywa alkoholu - z twoich oczu znowu płyną łzy. - Nie mogę ci tego zrobić Stefanie, nie mogę wciągać cię w to bagno, które jest moim życiem.
- Anastazjo - szepcze łapiąc twój podbródek i trzyma go tak abyś patrzyła na niego. - Kocham ciebie. Nic innego się nie liczy. Bez ciebie nic nie ma sensu. Zajęłaś w moim życiu bardzo ważne miejsce i nie wyobrażam go już sobie bez ciebie. - mówi patrząc ci w oczy.
Wpatrujesz się w jego cudowne oczy i po chwili unosisz delikatnie kąciki ust do góry.
- Naprawdę? - pytasz słabym głosem.
- Naprawdę - mówi pewny - A ty?
Czasem warto zaryzykować Anastazjo, pamiętaj.
- Ja... ja też - szepczesz mimo zdrowego rozsądku, że przecież nie powinnaś. Ale jak widać to serce przejęło stery nad twoimi ustami, które Kraft łączy teraz ze swoimi w cudownym pocałunku
Wreszcie zrozumiałaś, że jeżeli będziesz miała przy sobie Stefana to wszystko będzie dobrze.

---
Taa... po 5 miesiącach wreszcie coś dodaje. A przecież całego bloga miałam już dawno napisanego w całości... Przepraszam jeżeli ktoś tutaj jeszcze w ogóle czekał. 
Epilog pojawi się jutro, co by zakończyć jakoś ten rok. Spodziewajcie się również w najbliższych dniach aktywności na moich innych blogach. Można powiedzieć, że powoli odżywam.
Pozdrawiam ;*

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 22


Przez następne 3 dni nie spotkałeś się z Anastazją. Nie było ku temu okazji. Idziesz dzisiaj do Domu Dziecka i dowiadujesz się, że blondynka była tam wczoraj. Najpierw bawicie się w berka, a ktoś patrzący na ciebie z boku mógłby wysnuć wnioski, że za bardzo to ty od tych dzieci nie odstajesz. Zachowujesz się dokładnie jak 5-latek. Dobrze, że nie przyprowadzasz ze sobą Michaela bo by się człowiek całkiem cofnął w rozwoju. W pewnym momencie Laura proponuje żebyście coś narysowali. Wszyscy są na tak więc wyjmujecie z szafek kredki i kartki po czym siadacie przy stolikach. Dziewczynka zajmuje miejsce obok ciebie.

- Dzisiaj też narysujesz Nastkę? - pyta.
- Nie wiem - wzruszasz ramionami - A co? - przyglądasz się jej.
- Bo ostatnim razem bardzo jej się podobał twój rysunek - mówi obojętnie.
- Wiem. Powiedziała mi - uśmiechasz się na wspomnienie radosnej twarzy blondynki.
- Lubisz ją prawda? - zadaje pytanie patrząc na swoją kartkę i rysując kota.
- A co to za przesłuchania? - unosisz brwi do góry.
- Tak tylko pytam bo zawsze się uśmiechacie jak jesteście razem - jesteś w niemałym szoku po słowach dziewczynki. I ona serio ma 5 lat? Jak na swój wiek o jest nad wyraz inteligentna. No ale co tu dużo gadać? Faktycznie w towarzystwie Anastazji jesteś weselszy. Ona zresztą też.
- Lubię ją - mówisz.
- Bardzo? - podnosi na ciebie wzrok.
- Nie za dużo tych pytań? - uśmiechasz się.
- Nie, w sam raz - szczerzy swoje zęby.
- Tak, bardzo ją lubię. Koniec przesłuchania?
- Tak. Nie mam więcej pytań - śmiejecie się razem.
Po jakiejś godzinie wychodzisz z Domu Dziecka i jak zwykle przechodzisz przez park i jak zwykle krocząc alejkami myślisz o Anastazji. Na prawdę bardzo, bardzo ją lubisz. Dopiero teraz na to wpadłeś? Dzięki pięciolatce? Trochę więcej samodzielności, Stefan.
W pewnym momencie widzisz jakąś postać siedzącą na ławce i przypomina ci się niedawna sytuacja kiedy to także wracałeś z Domu Dziecka  myśląc o blondynce, a ta płakała na tej samej ławce. Podchodzisz bliżej i nie masz wątpliwości, że to Ana. Siedzi z kolanami podciągniętymi pod brzuch. Ukrytą pomiędzy nimi głowę. Jej ciałem wstrząsa szloch. Po cichu siadasz obok niej i obejmujesz ramionami. Ona natomiast od razu zrywa się na równe ogi i patrzy na ciebie załzawionymi oczami.
- Chodź tutaj - szepczesz rozchylając ramiona. Blondynka posłusznie siada na twoich kolanach, obejmuje twoją szyję rękami i kładzie głowę na ramieniu, a ty przyciągasz ją mocno do siebie
Tak bardzo nienawidzisz gdy jest smutna Gdy płacze. Dla niej mógłbyś przychylić nieba byle tylko była wesoła i się uśmiechała. Teraz zrozumiałeś, że jej nie lubisz. Ty ją kochasz. 
Po kilku minutach dziewczyna przestaje płakać i tylko się do ciebie tuli. Siedzicie tak kilka chwil gdy nagle ona odsuwa się delikatnie od ciebie i spogląda ci w oczy.
 - Dziękuję - wyszeptuje tylko.
- Anastazjo, powiedz co się stało - mówisz.
- Nie chcę ci zajmować więcej czasu - znowu próbuje się wykręcać i uwolnić z twego uścisku lecz ty jej na to nie pozwalasz.
- Ale ja chcę żebyś zajęła mój czas. Najlepiej żebyś zajęła całe moje życie. Bo ja cię kocham - oświadczasz po czym chwytasz jej podbródek i całujesz ją delikatnie.
- Co? - duka z przerażeniem wymalowanym na twarzy i w oczach gdy się od niej odsuwasz.

***
No to wreszcie to na co wszyscy czekali : mój powrót  Stefan wyznał Anastazji miłość. Co ona na to? No i dlaczego płakała?
Przepraszam, ale znowu zawaliłam.
96 - http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/
1 - http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com/
Pozdrawiam ciepło ;*

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 21

Patrzysz na jej oddalającą się postać, trzymającą za rączkę Laurę i masz taką przeogromną ochotę stać się dla niej kimś więcej. Czujesz, że Anastazja nieświadomie zajęła ważne miejsce w twoim życiu. Dzisiaj chcesz dowiedzieć się o niej czegoś na prawdę konkretnego bo w zasadzie wiesz o niej niewiele. Dziewczyna stała się na ciebie bardziej otwarta, rozmowna i co najważniejsze; częściej się uśmiecha. Jeżeli pomyślisz, że ty jesteś tego powodem to robi ci się ciepło na sercu.
Po niecałej godzinie wbiegasz do kawiarni i od razu widzisz dziewczyny siedzące przy stoliku i upijające gorącą czekoladę, a pomiędzy nimi toczy się rozmowa.
- Przepraszam, że musiałyście czekać - uśmiechasz się lekko siadając na przeciwko Any.
- Boże, Stefan, przestraszyłeś mnie - blondynka przykłada dłoń do serca i oddycha głęboko, a Laura śmieje się z niej w najlepsze. Tobie też głupawy uśmiech pląta się po twarzy.
- Przepraszam, nie chciałem - Trzeba zachować pozory dobrego wychowania, co? Posyłasz jej przepraszający uśmiech po czym zamawiasz i dla siebie czekoladę.  Anastazja kompletnie cię zaskakuje, ale gada jak nakręcona o swoich uczuciach i wrażeniach po zawodach, a Laura wtrąca się co chwila i również nadaje jak katarynka. Ty natomiast z lekkim uśmiechem i brodą opartą na dłoni przyglądasz się blondynce. Patrzysz na podekscytowanie wymalowane na jej twarzy, na uśmiech czający się cały czas w kącikach ust, na błyszczące, szeroko otwarte niebieskie oczy oraz pełne malinowe usta, które tak bardzo chciałbyś poczuć na swoich i nie możesz się napatrzeć. Dla ciebie jest najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałeś.
- A z tobą jak było? - pyta w pewnym momencie.
- Yyy... co? - otrząsasz się. Nieładnie tak nie słuchać. - Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłaś?
- A o czym myślałeś? - wtrąca się Laura. Na twoje policzki wpływa delikatny rumieniec, ale Ana zdaje się tego nie zauważać.
- Mówiłam, że te pierwsze zawody zapamiętam na długo i pytałam jak było z tobą, że pokochałeś skoki? - teraz to ona opiera brodę na obu dłoniach i przygląda ci się z zaciekawieniem, a ty zaczynasz nawijać. Nie tylko o skokach. O rodzinie, dzieciństwie, szkole. Różnica jest tylko taka, że one cię SŁUCHAJĄ. Nie tak jak ty, tylko się przyglądają. Gdy kończysz przez 15 minut Laura dopytuje cię o różnie rzeczy i prowadzicie konwersację we dwójkę śmiejąc się i żartując, a Anastazja patrzy na was z uśmiechem.
- A może teraz ty powiesz mi coś więcej o sobie? - pytasz kiedy Laura zajmuje się jedzeniem gofra.  Blondynka spina się nieco i prostuje przysuwając sobie krzesło bliżej stołu. Chwilę milczy uparcie wbijając wzrok w jakiś punkt za tobą.
- Powiedz mi w takim razie co chcesz o mnie wiedzieć? - wzdycha, a ty uśmiechasz się delikatnie. To chyba oznacza, że ci na prawdę zaufała.

- Powiedz mi w takim razie co chcesz o mnie wiedzieć? - wzdychasz, a on uśmiecha się delikatnie. Może faktycznie powinnaś mu coś o sobie powiedzieć. W końcu on streścił ci kawał życia. To byłoby nie w porządku.
- Masz rodzeństwo? - zadaje pierwsze pytanie.
- Nie - odpowiadasz lakonicznie. Wysil się trochę Anastazjo.
- Okej, zwierzątko? Nie zauważyłem gdy u ciebie byłem.
- Nie - odpowiadasz - Ale zawsze chciałam mieć dużego puchatego kota - dodajesz.
- Ja wolę psy.
- Psy też lubię. Najbardziej owczarki niemieckie, a jeśli jeszcze mają długą sierść to mogę je od razu brać do domu. - zaśmialiście się.
- Dlaczego w domu dziecka nie możemy mieć zwierzątek? - zapytała zawiedziona Laura. - Chciałabym mieć kotka. Swojego własnego. - krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Popatrzyliśmy na siebie smutno ze Stefanem.
- Słoneczko, nie możecie mieć tam zwierzątek bo niektóre dzieci mogłyby być uczulone na sierść zwierzątek. - zaczyna Kraft.
- Ale ja nie jestem. Kotek mógłby by być w pokoju ze mną.
- Kochanie, kotek nie będzie siedział wiecznie w jednym pokoju, on też musi wyjść na dwór. Kiedyś na pewno będziesz miała swoje zwierzątko. - głaszczesz ją po główce.
- Na pewno? - pyta z nadzieją w oczach.
- Obiecuję - unosisz uroczyście dwa palce i przykładasz dłoń do serca.
- Kocham was - mówi i siada ci na kolanach przytulając się. W oczach stają ci łzy gdy przytulasz dziewczynkę, a Stefan patrzy na was rozanielonym wzrokiem.
Po kilku minutach dziewczynka zostawia was samych i odchodzi do stolika z kredkami.
- Laura to wspaniałe dziecko - mówisz lekko uśmiechnięta.
- Tak. Wspaniałe - potwierdza. - A teraz wróćmy do ciebie. Mieszkasz tutaj sama?
- Z tatą.
- Aaaa... mama? - pyta ostrożnie, a ty wbijasz wzrok w stół wzruszają ramionami.
- To trochę skomplikowane. Nie chcę cię zanudzać.
- Jak nie chcesz to nie mów, ale jakbyś się wygadała byłoby ci lżej. - mówi cicho. Podnosisz wzrok i napotykasz jego przepełnione czystą jak łza troską, oczy. Gdybyś była jakąś normalną, interesującą dziewczyną to pomyślałabyś, że mu na tobie zależy.
- Może kiedyś. To dla mnie trochę trudny temat.  - wykręcasz się.
- Okej - uśmiecha się delikatnie. - Ale gdybyś chciała kiedyś o tym pogadać to adres znasz.
- Oczywiście. Jeszcze coś się interesuje? - widzisz jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnuje. Takie masz przynajmniej wrażenie.
- Masz chłopaka? - na to pytanie omal nie dławisz się czekoladą, której łyk upiłaś.
- Kogo mam? - niemal piszczysz.
- Chłopaka. - odpowiada z napięciem.
- Gdybym miała to chyba bym tu teraz  z tobą nie siedziała. Zresztą nie potrzebny mi chłopak. Nie nadaję się do związków. - wzruszasz ramionami. 

- Czemu tak myślisz? Każdy się kiedyś zakocha - odpowiada przyglądając ci się i dziwnie się czujesz pod tym jego badawczym wzrokiem. 
- Nie nadaję się i już. Proste - mówisz poddenerwowana. Zdenerwował cię trochę. Zdenerwował czy zaskoczył, Anastazjo? Stefan nic nie odpowiada tylko nadal ci się przygląda - I przestań się tak na mnie gapić - mówisz wbijając wzrok w dłonie.
- Okej - spoglądasz na niego i starasz się coś wyczytać z jego twarzy, ale  ci się nie udaje. 
- Musimy już wracać. Laura musi iść spać. Zasiedzieliśmy się - wstajesz i wołasz Laurę.
- Odprowadzę was.
- Nie musisz. Na pewno jesteś zmęczony po zawodach - ubierasz kurtkę.
- Odprowadzę was - powtarza nieustępliwie, pomagając zapiąć dziewczynce kurtkę. I jak zwykle stawia na swoim.
Pod Domem Dziecka jesteście po 10 minutach. Kiedy w drzwiach staje pani Eva Laura jeszcze przynajmniej 10 razy dziękuje wam za dzisiejszy dzień. Gdy odwracacie się by iść w swoją stronę słyszycie jeszcze jak dziewczynka już zaczyna dzielić się wrażeniami z opiekunką. Widzisz jak na twarzy Stefana pojawia się lekki uśmiech. Na twoje lico on również wpłynął. Cieszyłaś się, że mogłaś wywołać radość u Laury. 
Idziecie w milczeniu. Trochę krępuje cię ta cisza więc chcesz jak najszybciej znaleźć się pod domem i pożegnać z Kraftem. Czy on coś SUGEROWAŁ z tym chłopakiem? Czemu go to interesowało?
W ogóle zastanawiające jest dlaczego on się tak tobą interesuje. Nie możesz tego pojąć. Przecież nie jesteś ani ładna, ani z jakąś ciekawą osobowością ani nie macie wspólnego hobby czy zainteresowania. Łączy was tylko Dom Dziecka... Och, Anastazjo masz o sobie takie niskie mniemanie...
- Dziękuję za fajny dzień - mówisz unosząc lekko kąciki ust gdy stoicie już pod bramką.
- To ja dziękuję, za mi kibicowałyście. Laurze też się widać podobało - uśmiecha się szeroko co odwzajemniasz - Będziecie moją tajną bronią - mówi konspiracyjnym szeptem, a ty śmiejesz się cicho. - Lubię gdy się śmiejesz - patrzy ci w oczy, a ty rumienisz się i spuszczasz wzrok.- Jesteś teraz taka radosna w porównaniu z czasem kiedy cię poznałem.
"To ty mnie zmieniłeś", masz ochotę powiedzieć.
- Do zobaczenia - mówisz zamiast tego.
- Do zobaczenia, Anastazjo - całuje cię lekko w policzek. Zaskoczona tym gestem unosisz tylko jeden kącik ust do góry i rumienisz się po czym przechodzisz przez furtkę i szybkim krokiem zmierzasz do drzwi, które za sobą zamykasz i wtedy głęboko oddychasz.
- To twój chłopak? - słyszysz głos taty i od razu się odwracasz.
- Nie. Przyjaciel - odpierasz. - A ty jak sobie radzisz? - zmieniasz szybko temat.
- Coraz lepiej córeczko. - uśmiechasz się lekko.
- Cieszę się - odwzajemniasz gest. Na prawdę wierzysz, że teraz będzie tylko i wyłącznie coraz lepiej.

***
Pojawiam się po przerwie bo jak wiecie, a może nie. Nie było mnie w domu, a teraz prawie codziennie gdzieś wychodzę i blogi niestety spadły na dalszy plan.
Ten rozdział jest taki długi bo połączyłam dwa i teraz włącznie z epilogiem zostało mi ich 3. Nie mam pojęcia kiedy następny. Na prawdę nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że dotrwacie ze mną do końca :)
Pozdrawiam ;**

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 20

Tak jak obiecałaś Stefanowi w sobotę masz zamiar pojawić się na zawodach razem z Laurą. Eva zgodziła się, a dziewczyna nie posiadała się z radości i cały dzień skakała przy Stefanie dziękując mu za prezent.
Masz zamiar świetnie się bawić i kibicować Kraftowi. Nowe doświadczenie w twoim życiu. Mimo wszystko jesteś bardzo podekscytowana.
- Wychodzisz gdzieś? - pyta tata.Coraz lepiej idzie mu terapia. Od trzech dni nie tknął alkoholu przez co ciut, ciut poprawiły się wasze relacje. Ale wszystko po kolei. Widzisz ile go to kosztuje i przez to jesteś z niego jeszcze bardziej dumna.
- Tak - odpowiadasz zasuwając kurtkę - Kolega mnie zaprosił na konkurs skoków
- Skoków?- marszczy czoło. - A! Że narciarskich? - kiwasz głową.  - Rozumiem. Baw się dobrze, Anastazjo. - uśmiecha się, a ty odpowiadasz tym samym i żegnając się wychodzisz.
Najpierw idziesz do Domu Dziecka gdzie przed bramą czeka już na ciebie pani Eva wraz z ciepło ubraną i uśmiechniętą Laurą.
- Ana! - krzyczy dziewczynka gdy tylko cię widzi po czym biegnie i rzuca ci się w ramiona. Uśmiechasz się i przytulasz ją mocno po czym całujesz w policzek.
- Cześć Laura.
- Bawcie się dobrze, tylko proszę was, odprowadźcie ją przed 19 - mówi kobieta.
- Oczywiście - odpowiadasz po czym się żegnacie i idziecie w kierunku skoczni.
Stefan dokładnie opisał ci jak trafić pod skocznie. Jesteś przerażona swoją ignorancją. Mieszkasz tutaj od urodzenia, a nie miałaś pojęcia o jakichkolwiek konkursach skoków narciarskich.
Zajmujecie z Laurą swoje miejsca i cierpliwie czekacie na rozpoczęcie rywalizacji.
Gdy na belce startowej siada Stefan twoje serce automatycznie bije szybciej, a Laura krzyczy jeszcze głośniej dopingując chłopaka. Patrzysz jak wybija się z progu, na nienaganną sylwetkę w locie i piękne i dalekie lądowanie z telemarkiem.
Na trybunach rozbrzmiewa większa wrzawa, ponieważ Kraft po pierwszej serii prowadzi.Uśmiechasz się mimowolnie, a on jakimś cudem odnajduje twój wzrok i posyła wam firmowy uśmiech i unosi kciuk w górę.
Ostatecznie zawody wygrywa brunet. Cieszycie się z Laurą niesamowicie i nagle nabierasz niekontrolowanej ochoty by przytulić skoczka i najlepiej już go nie puszczać.

Patrzycie jak na jego szyi zawisa złoty medal oraz rozbrzmiewa hymn Austrii. Przyglądasz mu się jak pełną piersią z uniesioną wysoką głową i uśmiechem w kącikach ust, śpiewa. Gdy zawodnicy schodzą z podium Laura od razu biegnie do Krafta, a ten bierze ją w ramiona. Stefan odnajduje też ciebie wzrokiem i podchodzi z małą na rękach.
- Gratuluję - uśmiechasz się.
- Dziękuję. Wiedziałem, że przyniesiecie mi szczęście - odwzajemnia gest i patrzy ci prosto w oczy.
- Ja za to przez ciebie nie skoczyłem zbyt dobrze - prycha Michael podchodząc do was. - Obrażę się - dźga cię palcem w brzuch, a potem uśmiecha się do Laury i przybija z nią piątkę.
- Przepraszam. Nie chciałam - odpowiadasz skruszona wginając usta w podkówkę i patrząc miną zbitego psa na blondyna.
- No dooooobrze - przewraca oczami z uśmiechem ukrytym w kącikach ust - Wybaczam ci. Ale żeby mi o było ostatni raz! - grozi ci palcem.
- Oczywiście - uśmiechasz się.
- No to ja już lecę. Bawcie się dobrze. Pa mała - głaszcze Laurą po głowie i znika.

- Chyba nigdy go nie ogarnę - wzdychasz choć zachowanie skoczka bardzo cię bawi.
- To Michi, tego się nie da ogarnąć. Do tego się trzeba po prostu przyzwyczaić - wzrusza ramieniem rozbawiony.

- A nie boisz się jak tak wysoko lecisz? - zapytała blondyneczka kiedy Michi zniknął z pola widzenia.
- Nie boję - odpowiada uśmiechnięty. - Stamtąd widać cały świat - odwraca się z dziewczynką na rękach i pokazuje palcem szczyt skoczni.
- Zabierzesz mnie kiedyś na górę żebym mogła zobaczyć jak wygląda taki świat? - pyta.
- Oczywiście - odpowiada od razu Stefan.
- Jesteś najlepszy - całuje go w policzek, a ty patrzysz na ten widok rozczulona. Oni są tacy słodcy, a Kraftowi do twarzy z dziećmi.

- To może w ramach uczczenia mojego zwycięstwa i tego, że dobrze spisałyście się w kibicowaniu pójdziemy na gorącą czekoladę? - proponuje Stefan.
- Tak! - odpowiadacie równocześnie, a Kraft uśmiecha się szeroko.
- No to wy już idźcie, a ja się ogarnę i szybko do was dołącze.
- Dobrze, no to będziemy czekać.
- Tylko szybko - przestrzega go jeszcze Laura i łapie cię za rękę byś ją poprowadziła.
***
Poślizg, jak zwykle, ale nie byłabym sobą.
Rozdział nie sprawdzany więc przepraszam za błędy.
Chciałabym poinformować, że kolejny rozdział pojawi się 2 sierpnia, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała jak dodać.
Pozdrawiam ;**

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 19

Następnego dnia macie trening na hali tylko po południu więc rano, około 10 postanawiasz wybrać się do Michaela i zobaczyć jak się trzyma po wczorajszej imprezie. On i jego mieszkanie.
Ubierasz się i wychodzisz z mieszkania. Wsiadasz do samochodu i ruszasz w kierunku bloku Hayboecka. Po kilku minutach jesteś pod jego lokum i dzwonisz dzwonkiem. O dziwo blondyn dość szybko staje w drzwiach i nie wygląda najgorzej.
- Zapomniałeś czegoś? - pyta na wstępie wpuszczając cię do środka.
- Cześć Michi - witasz się ironicznie.
- No cześć, cześć - wywraca oczami i zaprasza cię do kuchni.  - Co cię do mnie sprowadza o tej przed po południowej porze? Napijesz się czegoś? - proponuje.
- Soku. Jeśli posiadasz - droczysz się z nim.
- Wyobraź sobie, że posiadam - fuczy na ciebie biorąc karton napoju z blatu oraz dwie szklanki, które stawia na stole i nalewa wam. - No to co cię do mnie sprowadza? Nie wiem, chcesz powiedzieć Anastazji, że się w niej zabujałeś? Albo chcesz się jej oświadczyć? - przekrzywia głowę w prawo. - Może od razu wziąć z nią ślub? - tym razem w lewo. - O, a może szukacie chrzestnego? Ja się idealnie nadaję! - wyszczerzył się, a ty wypluwasz ciecz, którą miałeś w ustach. Michael krzywi się z niesmakiem i przeciera twarz.
- Stary - jęczy. - No proszę cię. Wystarczy, że w nocy musiałem tutaj myć blat. - wstaje z ociąganiem chwyta ścierkę i wyciera stół.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie - kręcisz energicznie głową - Czy ciebie do reszty pojebało?! Coś ty wczoraj pił?! - parskasz.

- Czyli coś jest na rzeczy - kiwa głową zamyślony.

- Że niby co jest na rzeczy? Anastazja to tylko moja... - urywasz nie wiedząc jak właściwie nazwać wasze relacje. Lubisz ją. I to bardzo. Widzisz, że ona też cię lubi. I to by było na tyle co do kwestii, których jesteś pewien.
- Kto twoja? - blondyn cwaniacko nadstawia ucho, ale ty nic nie odpowiadasz. - No właśnie. No ale co, nie powiesz mi przecież że ci się nie podoba - wbija w ciebie wzrok. On chyba chciał ci zrobić jakieś przesłuchanie. I to konkretne. A tego nie chciałeś, bo niczego tak na prawdę nie jesteś pewny.
- Lubię ją - odpowiadasz wymijająco wzruszając ramionami. 
- Ale lubisz, czy lubisz lubisz czy może lubisz, lubisz, lubisz? - drąży unosząc brew.
- Cholera, Michael! Nie wiem. To nie jest taka najzwyklejsza w świecie dziewczyna. - mówi.
- Czyli jest dla ciebie ważna - pociera palcami brodę.
- Wiesz co? Gdy skończysz kiedyś skakać to idź na psychologa. - sprytnie próbujesz zmienić temat. Zwykle takie sztuczki na blondyna działają. Nie dzisiaj.
- Może - odpowiada zdawkowo - A teraz gadaj. Kiedy zamierzasz przyznać się, że się w niej zakochałeś? - nie zamierza odpuszczać. Powinieneś się tego spodziewać.
- Nie wiem czy to zakochanie - wzruszasz ramionami. Ale chciałbyś, prawda? - Najpierw chcę żeby mi na prawdę zaufała bo tak konkretnie to nic o niej nie wiem.
- Przecież to, że wiesz jak ma na imię to gigantyczny sukces - śmieje się.
- Pieprz się - mruczysz.
- Oj no nie gniewaj się Stefciu - cmoka. Teraz naszło go na żarty. Ma zmienne nastroje i nastawienia jak kobieta w ciąży. 
- Dobra, skończ i zbieraj się na trening - wzdychasz ucinając dyskusję.
- Tak jest, panie kapitanie - poderwał się momentalnie z miejsca , stanął na baczność i zasalutował.

***
Przepraszam za poślizg.
Kolejny powinien być w środę.
Pozdrawiam ;**

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 18

Gdy wchodzicie do mieszkania wita was gospodarz, którego imię znasz po chwili. Michael wydaje się być na prawdę fajnym chłopakiem. Jest chyba bardziej świrnięty niż Stefan. Zaprasza was do salonu gdzie dwa stoły zostały przysunięte do ściany. Stoi na nich pełno jedzenia, przekąsek, soków i trochę alkoholu. Kanapa również przysunięta jest do ściany, a w kącie stoi Michael, którego widziałaś wtedy w klubie ze Stefanem  oraz kilka twarzy, których kojarzysz z telewizji.Widzisz cztery dziewczyny i od razu twoje serce raduje się bo przynajmniej nie będziesz sama z facetami.

- Ludzie, książę Stefan przybył ze swoją księżniczką Anastazją! - krzyknął blondyn za co od razu dostał w potylicę od Krafta.
Wszyscy zaczęli się witać i po kolei przedstawiać. Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern, Thomas Diethart, Manuel Fettner, Andreas Kofler, Manuel Poppinger oraz ich partnerki. Przedstawicielki płci pięknej od razu biorą cię w obroty i zaczynają rozmowę. Musisz przyznać, że z każdą chwilą rozluźniasz się coraz bardziej jednak nie zabierasz często głosu. Twoja nieśmiałość daje o sobie bardzo znać. W pewnym momencie głośna i szybka muzyka zmienia się na dużo wolniejszą i spokojniejszą. Na "parkiecie", czyli na środku pokoju pojawiają się tańczące pary.
- Można prosić? - obok ciebie materializuje się Stefan. Uśmiechasz się lekko kiwając głową po czym ujmujesz jego dłoń i wstajesz. Układa swoje dłonie na twojej talii, a ty swoje umiejscawiasz na jego ramionach. Kołyszecie się do melodii piosenki, a ty swój wzrok uporczywie wbijasz w swoje paznokcie. W końcu podnosisz głowę i patrzysz w oczy chłopaka, który przygląda ci się z tajemniczym uśmiechem po czym nachyla się do twojego ucha.
- Cudownie wyglądasz Anastazjo - szepcze, a ty rumienisz się i spuszczasz wzrok, natomiast brunet śmieje się cicho - Na prawdę, cudownie - powtarza nieco głośniej, ale tak abyś tylko ty słyszała.
Gdy piosenka się kończy siadacie obok siebie na kanapie, a gospodarz rozdaje każdemu po kieliszku szampana by oblać jego nowe mieszkanie. Nie masz ochoty na alkohol, ale z grzeczności nie odmawiasz. Wznosicie toast, a potem jeszcze tańczysz ze skoczkami. Polubiłaś ich, nawet bardzo polubiłaś. Wszyscy zaczynają się rozchodzić  około północy więc i wy dziękujecie Michaelowi za gościnę i wychodzicie z mieszkania. Po kilku chwilach jesteście już w samochodzie. 
- Chyba nie było aż tak źle, co nie? - pyta Stefan gdy rusza.
- Było bardzo fajnie - uśmiechasz się mimo zmęczenia. Przyjęcie u Michaela niestety nie zwolniło cię z obowiązku pójścia rano do pracy więc jesteś padnięta.
- Cieszę cię. Coś szuję, że jeszcze nie raz będziesz mi towarzyszyć przy takich domówkach bo Michi nie odpuści żadnej okazji by taką urządzić - śmieje się.
- Będę zaszczycona - wtórujesz mu. 
Po chwili jesteście już pod twoim domem.
- Dziękuję za zaproszenie - mówisz - Pa - chcesz już wychodzić, ale uniemożliwia ci to Kraft, który łapie cię za przedramię, a ciebie przechodzi przyjemny dreszczyk.
- Wiesz, pojutrze są tutaj zawody. Może chciałabyś przyjść i mi pokibicować? - pyta uśmiechając się słodko.
- Ja się raczej na tym nie znam - odpierasz z ociąganiem.
- Ale pokrzyczeć moje imię chyba umiesz? - unosi brew do góry.
- No... umiem - wzruszasz ramionami. 
- Czyli znasz się na kibicowaniu - mówi odkrywczo - To co mówisz, że nie? - marszczy zabawnie czoło, a ty nie wytrzymujesz i śmiejesz się z jego miny. - To co? Przyjdziesz?
- A zależy ci na tym? - wypalasz bez zastanowienia.
- Bardzo - mówi do razu. Cieszysz się w duchu bo to tak zabrzmiało jakby mu na TOBIE zależało. No bo tak jest, tylko ty powoli łapiesz co się wokół ciebie dzieje, Anastazjo. 
- W takim razie przyjdę - obiecujesz. Brunet wyjmuje ze schowka dwa bilety i wręcza ci. Patrzysz na niego pytająco.
- Pomyślałem, że jeśli by się udało to możesz przyprowadzić ze sobą Laurę - mówi drapiąc się po głowie.
- Świetny pomysł - uśmiechasz się po czym żegnasz i wychodzisz z samochodu. Gdy podchodzisz już do furtki czyli jesteś po stronie kierowcy słyszysz krzyk Stefana.
- To ja powinienem ci otworzyć drzwi! - oburza się, a ty śmiejesz - Zawaliłem pierwszą randkę - wzdycha teatralnie. Zaraz, zaraz, chwila, chwileczka, chwilunia, moment, STOP! RANDKĘ?! Ana wyluzuj, to tylko żarty. 
- Odbiję następnym razem. - puszcza ci oczko.
- Mam nadzieję - mówisz cicho uśmiechając się Chyba go bardzo polubiłaś, nie?
- Dobranoc, Anastazjo - mówi.
- Dobranoc - odpowiadasz i wchodzisz po schodkach po czym otwierasz drzwi kluczem i po cichu wchodzisz do domu i dopiero wtedy widzisz jak samochód skoczka odjeżdża. Zamykasz drzwi i szybko znajdujesz się w swoim pokoju gdzie bierzesz piżamę i idziesz z nią do łazienki. Tam zmywasz swój lekki makijaż i zdejmujesz sukienkę przebierając się w ciuchy do spania. 
Zasypiasz momentalnie po długim i męczącym dniu nie mając czasu analizować słów czy gestów Stefana.

***
Trochę dłuższy niż poprzednio, ale już pewnie zauważyłyście, że rozdziały tutaj długością nie powalają.
90 na zycie-jest-za-krotkie.blogspt.com
Do niedzieli! :)
Pozdrawiam ;**


niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 17


Po treningu zaczynasz szykować się na imprezę/ domówkę czy jak kto woli. W końcu przy tak pięknej dziewczynie trzeba się prezentować Zakładasz czarne dżinsy oraz niebieską koszulkę w kratę, przy której nie zapinasz kołnierzyka. Włosy układasz na żelu i patrzysz w lustro czy jakoś wyglądasz. Jak dla ciebie może być. Dla mnie też. Jest okej.

O 18:50 wychodzisz z mieszkania, zamykasz je i wsiadasz do swojego auta, którym ruszasz w stronę domu Anastazji Gdy tam jesteś dziewczyna czeka już przy bramce. Po jej postawie widzisz, że jest zdenerwowana. Wysiadasz witasz się i jak na prawdziwego gentlemana przystało otwierasz jej drzwi od strony pasażera za co dziękuje lekkim uśmiechem. Potem sam wsiadasz i kierujesz się do nowego mieszkania Michaela. Blondynka nie odzywa się ani słowem.
- Ej, nie denerwuj się - mówisz miękko - Jeśli ci się nie spodoba, to po prostu wyjdziemy - uśmiechasz się.
- To dla mnie po prostu coś nowego. Prawie wcale nie chodziłam na żadne tego typu przyjęcia. Czy w ogóle na jakieś przyjęcia - mówi cicho patrząc za szybę.
- Jakby co to przecież cały czas tam będę - kładziesz rękę na jej dłoni, a ona zdziwiona spogląda na ciebie po czym od razu cofasz dłoń i skupiasz się na drodze.
- Będę pamiętać - mówi patrząc na ciebie z ukosa. 
Kilka minut później jesteście pod odpowiednim blokiem. Gdy na treningu powiedziałeś Hayboeckowi, że przyjdziesz z dziewczyną, a konkretnie Anastazją to o mało się  nie przewrócił. Do tej pory nie wiesz co konkretnie wprowadziło go w taki stan osłupienia.
Wchodząc do budynku, odnajdujecie odpowiedni numer mieszkania i dzwonisz dzwonkiem. Czekacie kilka sekund po czym drzwi się otwierają i staje w nich uśmiechnięty blondyn.
- O! Proszę, wchodźcie, wchodźcie - mówi wesoło i otwiera szerzej drzwi.- Już myślałem, że to sąsiedzi- śmieje się. - Dajcie mi kurtki - poleca, a wy posłusznie oddajecie mu swoją odzież wierzchnią. - No Stefnaku, to może przedstawisz swoją piękną koleżankę - uśmiecha się do blondynki co ona odwzajemnia.
- Anastazja, Michael, Michael, Anastazja - zapoznajesz ich ze sobą, a blondyn zamiast uścisnąć dłoń Any składa na jej wierzchu delikatny pocałunek na co ona się rumieni, a ciebie szlag jasny trafia. Hej, hej, Stefuś, spokojnie! 


Nie wiesz dlaczego cię to tak wkurzyło. Ja! Ja wiem, mogę powiedzieć? Przecież blondyn to twój przyjaciel, a tobie od razu włącza się jakaś chora zazdrość? I to nawet o dziewczynę, która właściwie nie jest nawet twoja. Przyjaciel? Tym chyba dla niej jesteś. Ale czy na pewno? Czy ona też uważa cię już za przyjaciela? Czy może dla niej wciąż jesteś tylko kolegą? Bo ci się mózg przegrzeje. Wrzuć na luz. To był mały nic nie znaczący gest, a ty się tak produkujesz. 

- Idziesz? - szturcha cię delikatnie w ramię Ana i budzisz się z zamyślenia
- Tak, jasne - posyłasz jej blady uśmiech na co ona lekko marszczy brwi, ale nic więcej już nie mówi.

***
Krótki więc musiałam dorzucić jeszcze te myśli Stefana. Czasem Kraft wcale nie chce się dać napisać. Pamiętam, że w tym rozdziałem miałam mega problem. Następny będzie dłuższy :) I pojawi się w środę :)
Dzisiaj tutaj -> pojawi się 89 http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/
I zrobiłam coś głupiego, ale założyłam kolejnego. Wiem, że macie mnie już dość, ale mam cichą nadzieję, że tutaj też ktoś wpadnie. Powitanie i bohaterowie już są
-> http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 16


Żegnasz się ze Stefanem i wchodzisz do domu. Gdy zamykasz drzwi szybko zdejmujesz kurtkę, buty i ruszasz do kuchni gdzie przy stole siedzi trzeźwy; przynajmniej na takiego wygląda ojciec. Stajesz oniemiała w progu gdy widzisz, że twarz ma schowaną w dłoniach i chyba płacze.

- Tato? - pytasz cichutko i niepewnie. On natychmiast siada prosto i stara się chociaż stworzyć pozory, że nie uronił ani jednej łzy.
- Nastka, ja przepraszam - duka. - Ja ciebie przecież tak strasznie, okropnie skrzywdziłem - wstał i zrobił krok w twoim kierunku, a ty mimowolnie cofnęłaś się - Wiem ile przeze mnie wycierpiałaś i ja chciałbym...
- Wiesz ile przez ciebie wycierpiałam?! - śmiejesz się gorzko. Masz ochotę wyrzucić teraz z siebie wszytko co dusisz w środku. - Nie masz bladego pojęcia co przez ciebie i przez matkę wycierpiałam. Bladego! - machasz rękami.
- Tak byliśmy kiepskimi rodzicami... - spuszcza wzrok
- Kiepskimi? - prychasz. - To trochę mało powiedziane, nie uważasz? - krzyżujesz ręce na klatce piersiowej. 
- Wiem, że to była dla ciebie katorga i dlatego ja chciałem teraz te wszystkie lata bardzo cię przeprosić. Chcę się zmienić. Żeby było lepiej. Obiecuję. Pójdę na terapię i przestanę pić. Nigdy więcej nie zastaniesz mnie pijanego na kanapie. Obiecuję, nigdy - głos mu się łamie, a w twoich oczach stają łzy. - Czy mogę cię przytulić? - pyta patrząc ci w oczy. Wahasz się, ale niwelujesz odległość, która was dzieliła i przytulasz go mocno. Cała złość i ból wyparowały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zapominasz nagle o wszystkim co chciałaś powiedzieć gdy tylko słyszysz jego przepełniony bólem i rozgoryczeniem głos oraz zaszklone oczy. Pierwszy raz w życiu widziałaś jak twój ojciec płacze i to złamało ci serce na milion kawałeczków mimo, że wcześniej także było już wielokrotnie łamane. 
- Tato.. - szepczesz niemal płacząc przytulając go mocno.
Czyżby wreszcie wszytko miało zacząć się układać?
- Nic nie mów. Chciałbym, abyś spróbowała mi wybaczyć. Wszystko zrozumiałem. Nie kupię już piwa. Ani jednego. Przysięgam - zaczyna się powtarzać, ale ty jesteś zbyt wzruszona i ogólnie zbyt targana emocjami by to zauważyć.
- Wybaczam tylko nigdy tego więcej nie rób - szepczesz.
Stoicie tak kilka chwil, a potem odrywacie się od siebie.
- Jesteś głodna? - pyta.
- Bardzo - odpowiadasz.
-  W takim razie usiądź, a ja zrobię nam herbaty i kanapki - poleca, a ty siadasz przy stole.
Po godzinie leżysz w swoim łóżku lecz nie możesz zasnąć. Ten ogrom dzisiejszych wydarzeń i emocji ci na to nie pozwala. 
Ojciec, który chce przestać pić. To chyba coś najwspanialszego co mogło cię spotkać. Tak bardzo się cieszysz, że może być tu jednak normalnie i obiecałaś pomóc tacie w terapii. W takich wsparcie jest najważniejsze. Może ty będziesz dla niego w tej sytuacji taką podporą jaką on nie był dla ciebie... Szybko odrzucasz od siebie tą złośliwą myśl. Dzisiaj chcesz myśleć tylko o pozytywach.
Przenosisz wzrok z sufitu na okno i teraz w twojej głowie pojawia się inny mężczyzna. Dużo młodszy, przystojny brunet o dużych ciemnych wesołych oczach i pięknym uśmiechu. Tak, dokładnie. Stefan Kraft. Wiesz, że nie potrafisz "nie wchodzić mu w drogę". Nie potrafisz. Zwłaszcza kiedy zaprosił cię na imprezę do swojego kumpla.
Myśl, że dzisiaj o mały włos cię nie pocałował przyprawia cię o przyjemne dreszcze. Stefan to na prawdę wspaniały człowiek, a ty teraz to zrozumiałaś. Jest taki pełen życia, zabawny, miły i spontaniczny. Świadczy o tym choćby ten jego wybuch radości gdy powiedziałaś, że pójdziesz z nim na tą imprezę. Teraz w sumie masz wątpliwości. Przecież nikogo tam nie znasz. Co jeśli cię nie polubią bo od razu zorientują się jaka jesteś? Ta myśl okropnie cię przytłacza. Mówiłam już, Anastazjo, zaryzykuj.
***
Yggh, co to za okropność? Ja serio to napisałam? ;/ Masakra.
Przepraszam za nieobecność, ale ta ładna pogoda odciągała mnie skutecznie od laptopa.
Ogłaszam wszem i wobec, że nic nie zmieniam w tej historii i rozdziałów będzie 25 + epilog. Tak, już wszystkie mam napisane.
Do niedzieli:)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 15


Nie widzisz się z Anastazją przez cały tydzień. Ty musiałeś wyjechać na konkurs, a ona kurowała się w domu. 

Wreszcie po ponad tygodniowej nieobecności pojawiasz się w Domu Dziecka. Gdy wchodzisz do sali maluchy od razu otaczają cię ciasnym kółeczkiem.
- Przyjdzie dzisiaj Anastazja? - to pytanie powtarza się cały czas lecz musisz ich rozczarować. Nie masz pojęcia czy blondynka się pojawi. Zajmujecie się zabawą, a gdy jesteście w trakcie grania w chowanego wszystkie małolaty zrywają się ze swoich kryjówek, a ty zdezorientowany podążasz za nimi wzrokiem. Wszyscy witają się z Anastazją. Dziewczyna podchodzi również do ciebie.
- Widzę, że już w pełni zdrowa i moje kanapki pomogły - żartujesz.
- Bez twoich kanapek bym nie przeżyła - również się śmieje i widać że jest w wyśmienitym humorze. 
- Wiadomo - potwierdzasz i patrzysz w jej oczy, o których nie możesz oderwać wzroku. Zastygacie chwile w bezruchu nie mogąc przerwać transu lecz dzieciaki stwierdzają, że znudziło im się już czekanie i "wykorzystaliście już swój czas na przywitania" więc ciągną was,  abyście usiedli na dywanie i każdy ma zaproponować jakąś zabawę, a potem zagłosujecie co będziecie robić. W końcu pada na "ile kroków do domu". "Matką" ma być Ana. Ty wraz z dzieciakami stajesz na jednym końcu sali, a ona na drugim.
Bawicie się już 10 minut i ty póki co wygrywasz. Chyba traktujesz tą zabawę zbyt poważnie. 
- Stefan! Powinieneś dać im fory! - śmieje się Anastazja kucając na końcu dywanu.
- Właśnie - jęczą maluchy.
- W życiu - śmiejesz się. Na prawdę zabawa z nimi sprawia ci niewiarygodną frajdę. - No to mamo, ile kroków do domu? - pytasz.
- Niech pomyślę - blondynka przybiera minę myślicielki i udaje, że usilnie się nad tym zastanawia. Dla ciebie to czysta przyjemność patrzeć na nią gdy jest taka radosna. - 5 żabek Stefanku - cmoka w powietrzu, a ty wykonujesz 5 skoków.
- Wygrałem! - krzyczysz uradowany unosząc ręce do góry w geście tryumfu. 
- Jeszcze nie przekroczyłeś linii dywanu - wskazuje placem na koniec wykładziny, której faktycznie nie przekroczyłeś całą stopą i wystawia ci język. W tym momencie ktoś wskakuje na twoje plecy i wesoło się śmieję, a ty tracisz równowagę i lecisz do przodu prosto na Anastazję, którą przy okazji przewracasz. Trzymasz ręce nad jej ramionami, czujesz jak ciężar z twoich pleców lub jak kto woli Laura, najwyraźniej znudziła się ta zabawa i zaczyna krzyczeć i biegać po sali wraz z innymi dziećmi.
Ty mimo to nie możesz (czy może nie chcesz?) wstać i cały czas wpatrujesz się w oczy dziewczyny, która również nie odwraca wzroku. Jej rozpuszczone włosy rozłożyły się pięknie na podłodze wokół twarzy tworząc "aureolę". Wydaje ci się, że to trwa wiecznie. Masz nawet ochotę ją pocałować. Powiedzmy sobie szczerze, masz wielką ochotę. 
- No weźcie już wstańcie! - krzyknął Jonas, czterolatek. - Co wy sobie nosy oglądacie? - zapytał.
- Właśnie, ymm możesz ze mnie zejść? - ocknęła się Anastazja chrząkając.
- Yyy... tak, tak, jasne - obudziłeś się z wizji pocałunku i zerwałeś wręcz na równe nogi lecz nie zauważasz miśka, o który się potykasz i znów lądujesz na podłodze. Cała sala wybucha śmiechem. Ty również śmiejesz się leżąc na podłodze. 
- Lubisz tę podłogę, co? - pyta blondynka podając ci z uśmiechem rękę.
- To chyba ona lubi mnie - odpowiadasz i chwytając jej dłoń wstajesz także się uśmiechając.
- Wyglądało to raczej tak, jakbyś to ty na nią leciał - dźgnęła cię w bok. Zupełnie jej nie poznajesz. Widać u niej jakąś zmianę. Na dobre, a nawet na bardzo dobre. Uśmiecha się, jest bardziej otwarta i rozmowna w porównaniu z dziewczyną, którą poznałeś blisko miesiąc temu. Cieszy cię to.
- Zależy z jakiej perspektywy - ciągniesz droczenie się.
- Z mojej na pewno. - szczerzy się.
Resztę czasu, którego zostało wam już niewiele spędzacie na zabawie z maluchami. Już nie grupowo, a bardziej indywidualnie. Jedni rysują inni bawią się w sklep, jeszcze inni układają puzzle. Później sprzątacie, dzieci idą na kolację, a wy wychodzicie z budynku. Na początku chwilę milczycie. 
- Jutro mój kumpel robi małą imprezę - zaczynasz, a ona spogląda na ciebie. - Masz ochotę iść ze mną? - pytasz. Masz nadzieję, że się zgodzi, ale widzisz jak się waha. Analizuje wszytskie "za" i "przeciw".
- Wiesz, w sumie.... czemu nie? - uśmiecha się delikatnie.
- No to świetnie - cieszysz się i w przypływie radości przytulasz ją do siebie unosząc do góry, ale od razu się opanowujesz się i zwalniasz uścisk. - Przepraszam - posyłasz jej przepraszający uśmiech. Widzisz jak się trochę spięła, ale przede wszystkim zdziwiła.
- Nic się nie stało - mówi unosząc kąciki ust ku górze.- O której po mnie wpadniesz? - zatrzymuje się przed bramkę zmienając umiejętnie temat.
- O 19 - uśmiechasz się. - Do jutra Anastazjo.
- Do jutra - powtarza i rusza w kierunku drzwi wejściowych, za którymi po chwili znika. Szczerzysz się sam do siebie jak głupek i idziesz w kierunku swojego mieszkania. 

***
Jest tradycyjnie w niedziele również :) Właściwie od tego rozdziału zaczyna się dopiero dziać :)
Myślę, że kolejny dodam w środę,
Pozdrawiam ;**

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 14

Kraft miał rację. Zachorowałaś. Od rana męczy cię gorączka, katar i kaszel. Nie zjadłaś kompletnie nic i czujesz się cholernie osłabiona. Wzięłaś tabletki i nie masz najmniejszego zamiaru wychodzić z łóżka. Dzwoniłaś do pracy, że nie przyjdziesz, a Sophie obiecała, że poinformuje szefa i weźmie za ciebie zmianę Ta dziewczyna jest po prostu cudowna. Nie raz zdarza jej się pracować od rana do nocy po to by nazbierać pieniądze na studia. 

Ucinasz sobie drzemkę. Nic dziwnego przy temperaturze gdy słyszysz dzwonek do drzwi. Nie masz zamiaru, a co dopiero ochoty czy siły wstawać i jeszcze otwierać drzwi. Przewracasz się na drugi bok i nakrywasz głowę kołdrą. Jednak osoba zakłócająca twój spokój nie zamierza odpuszczać. Narzucasz więc na siebie szlafrok przeklinając dzwonek, chorobę i tego kto dzwoni. Wychodzisz z pokoju i po drodze jeszcze patrzysz na siebie w lustrze. Masz nadzieję, że gdy tylko otworzysz drzwi osoba, która tam stoi ucieknie przerażona i będziesz mogła w spokoju chorować dalej. Nie masz bladego pojęcia kto to może być i szczerze nie chciałabyś się przekonywać. Przekręcasz klucz i naciskasz klamkę, Gdy Go widzisz ogarnia cię fala przerażenie i zdziwienia. Co ON tutaj robi? 
- Stefan? - pytasz otępiała. Nie tak miało być. Miałaś zejść mu z drogi, a on wszystko komplikuje i przychodzi do ciebie. Mówiłam, że może on nie będzie chciał abyś zeszła z jego drogi...
Normalnie martwiłabyś się jeszcze o swój wygląd, ale ból głowy wyklucza kompletnie tą opcję.
- Podobno tak mam na imię - dobry humor oczywiście go nie opuszcza. - Mogę wejść? - pyta. Nadal zdziwiona niemal automatycznie robisz mu miejsce w drzwiach, które potem zamykasz. 
- Mówiłem ci, że będziesz chora? - odwiesza kurtkę i zdejmuje buty. - Ale mnie nie posłuchałaś - spogląda w twoje oczy lecz ty momentalnie spuszczasz wzrok.
- Po co przyszedłeś? - pytasz zachrypniętym głosem i kaszlesz.
- Jak to po co? Pomóc w chorobie - mówi pogodnie śmiejąc się. Lecz nie z tobą te numery. Tylko ty umiesz ukrywać swój nastrój i zamiary. Wiesz, że skoczek przyszedł odbyć z tobą rozmowę. Żeby było zabawniej i ciekawej, na twój temat. Tylko ty nie bardzo masz na to ochotę. 
- Chcesz herbaty?- pytasz
- Poproszę - mówi i przepuszcza cię byś poprowadziła go do kuchni. Tam siada, a ty mimo zmęczenia i tego, że kontury przez ból głowy i gorączkę zlewają ci się w jedno starasz się zrobić wam ciepły napój.
- Usiądź. Ja zrobię - mówi w pewnym momencie podtrzymując się w talii i sadzając w przy stole. Zamykasz na chwilę powieki i masujesz skronie by ból ustał, a sprzed oczu zniknęły czarne plamki. Gdy je otwierasz jest o niebo lepiej.
- Jadłaś coś?  Cokolwiek? - pyta świdrując się wzrokiem.
- Nie mam apetytu - mruczysz krzywiąc się. 
- Chociaż jedną kanapeczkę, co? - proponuje.
- Na prawdę nie jestem głodna - powtarzasz.
- Chociaż pół - targuje się - Całkiem opadniesz z sił i jeszcze bardziej schudniesz, a i tak już jesteś chuda jak patyk. 
- Kto to mówi - prychasz cichutko pod nosem, ale skoczek tego nie słyszy bo już krząta się po kuchni, a ty bez słowa  z brodą opartą na dłoniach i lekko przymkniętymi powiekami się temu przyglądasz. 
Trochę go nie rozumiesz. Czemu mu tak bardzo zależy? Powinien zająć się sobą. Treningami i karierą, a nie jakąś dziewczyną z nienormalnej rodziny. Oj Anastazjo, daj chłopakowi spokój! Powinnaś skakać z radości pod sufit, że kogoś takiego spotkałaś, a nie wiecznie narzekać i komplikować.
- Proszę - postawił przed tobą szklankę herbaty z cytryną i 2 kanapki z serkiem topionym. Swoją drogą, to skąd on się wziął w lodówce. Nie pamiętasz kiedy ostatnio robiłaś zakupy.
Krzywisz się na widok jedzenia.
- Nie rób min, tylko jedz - nakazuje Stefan i sam upija łyk swojego napoju. 
- Nie zjem tyle. Na prawdę nie mam apetytu. - jęczysz.
- Ana, mam cię nakarmić? - wzdycha.
- Nie dałbyś rady - wystawiasz mu język. Zaskakujące jaki on ma na ciebie wpływ.
- Mogę spróbować - mówi cwaniacko i przesiada się obok ciebie, a ty patrzysz  na niego ja na kompletnego idiotę i pukasz się palcem wskazującym w czoło. - No otwórz buzię - poleca śmiejąc się.
- Jesteś porąbany - stwierdzasz i bierzesz łyk herbaty. 
- Może - wzrusza ramionami. - Ale kanapki i tak zjesz - szczerzy się. 
No i co? Dopiął swego. Zjadłaś obie kanapki i wypijasz całą herbatę. Oczywiście nie obyło się też bez śmiechu gdy skoczek jednak próbował cię nakarmić. Wiesz co Anastazjo? Zaczęłaś się szczerze uśmiechać. Ten chłopak ma na ciebie wspaniały wpływ i powinnaś się go mocno trzymać.
Później Stefan zagania cię do pokoju i żegna całusem w policzek co kompletnie cię zaskakuje i wprowadza w otępienie, ale nie zdążasz zareagować wydobywając z siebie słowa bo skoczek wychodzi z twojego pokoju i zamyka drzwi.

***
Taki mały suprajs :) Mam nadzieję, że miły :)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 13

Po wczorajszym wieczorze zaliczyłeś oczywiście nieprzespaną noc.. Cały czas myślałeś o wczorajszej sytuacji i zachodziłeś w głowę co takie musiało się stać, że taka jest. Bo samo z siebie na pewno się nie wzięło. Tragiczne wydarzenie z przeszłości? Zawiedzione zaufanie? Nie miałeś pojęcia, ale postawiłeś sobie za punkt honoru się dowiedzieć. 

Zasnąłeś dopiero nad ranem co dało ci równiutkie 4 godzinki snu bo potem miałeś zjawić się pod skocznią skąd mieliście zrobić sobie ranny rozruch w postaci biegania. 
Gdy wszedłeś do łazienki sam się siebie przestraszyłeś. Blada twarz, podkrążone oczy i zmierzwione włosy. Ogarnąłeś się i o 8 byłeś na miejscu. Podchodzisz do reszty kadrowiczów i trenera po czym od razu zaczynać biec bo czekali tylko na ciebie.
- Co jest? - pyta Michael równając z tobą tępo biegu.
- Nic - odpowiadasz obojętnie wzruszając ramionami. - Co ma być?
- Wyglądasz jak trup więc pytam.
- Po prostu się nie wyspałem. - Jakby na potwierdzenie tych słów, ziewasz.
- To chyba nie tylko to - drąży. Ale on jest denerwujący.
- Tylko to - odpowiadasz stanowczo/
- Skoro tak uważasz. Albo chcesz uważać - wzdycha gdy zrozumiał że nic z ciebie nie wyciągnie. - Ale wiesz, że jakby co to zawsze możemy iść na jakieś piwo co coś.
- Wiem - kiwasz głową.
- A w ogóle, miałem wczoraj taką zabawną sytuację - zaczyna i śmieje się. Niewiarygodne jak szybko zmienia tematy i nastroje.
- Może chcecie zwiększyć tempo? Proszę bardzo. Kraft i Hayböck na przód! - zarządza trener, a blondyn tylko jęczy i próbuje się usprawiedliwiać, że co złego to przecież nie on, ale średnio działa to na Kuttina, który jest nieugięty.




Do mieszkania wracasz o 10. Jesteś bardzo głody bo śniadania oczywiście nie zjadłeś. W lodówce nie masz nic. Wzdychasz i zatrzaskujesz drzwiczki. Nie chce ci się nic gotować więc postanawiasz zjeść dzisiaj w restauracji. Dokładnie w tej samej, w której pracuje Anastazja. Cóż za przebiegłość panie Kraft. 
Znajdujesz się tam niedługo po tym jak wpadasz na ten genialny pomysł i zajmujesz stolik. Masz wielką nadzieję, że spotkasz tu dziewczynę i będziecie mogli porozmawiać. Jednak twoje plany spaliły na panewce, ponieważ podczas całego pobytu w lokalu nie widzisz blondynki. Gdy płacisz postanawiasz o nią zapytać. 
- Nastka jest chora, a o co chodzi? - pyta brunetka. Miałeś racje, że się rozchoruję.
- Nic nie mówiła, że ją choróbsko rozłożyło - uśmiechasz się lekko.
- No niestety, a pan to ktoś znajomy? 
- Kolega - odpowiadasz. Takim mianem chyba możesz się określić, prawda?
- Ach, tak  - lustruje się wzrokiem.
- No to nic, dziękuję za informację. Miłego dnia życzę - rzucasz i kierujesz się w stronę wyjścia.
- Miłego dnia - mówi jeszcze do twoich pleców.
Chyba oczywistą rzeczą jest, że kierunek, który obierasz to nie twoje mieszkanie, a dom Anastazji. Po 10 minutach jesteś na miejscu. Stajesz przed drzwiami i naciskasz dzwonek. Czekasz dłuższą chwilę lecz nikt nie wychodzi więc dzwonisz ponowie. I jeszcze raz. W końcu drzwi się otwierają i staje w nich blondynka w nie najlepszej kondycji zdrowotnej. Na twój widok otwiera szeroko oczy zdziwiona i jakby trochę przestraszona. 

- Stefan? - tylko tyle wydobywa się z jej ust.
***
Nie podoba mi się ten rozdział :( Jakiś słaby.
Do niedzieli :)
Pozdrawiam ;**

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 12

Wybiegasz z mieszkania Stefana. Zbiegasz ze schodów i narzucasz na siebie kurtkę po czym ruszasz w stronę domu. Im dalej jesteś od bloku skoczka, tym bardziej zwalniasz.

Pomimo jego starań nie umiesz się przemóc by z nim normalnie pogadać. Chciałabyś mieć przy sobie kogoś takiego jak Kraft. Miły, zabawny, pomocny,  z wielkim sercem... Idealny materiał na przyjaciela. Ale dlaczego nie chcesz? Boisz się. Zwyczajnie się boisz. Że za bardzo powolisz mu się zbliżyć. Że mu na prawdę zaufasz, a on cię zawiedzie. Że nie będzie chciał się z tobą zadawać gdy dowie się z jakiej rodziny jesteś. 
Że znowu zostaniesz sama. A szczerze to masz już dość tej samotności. Przez tyle lat nie miałaś nikogo z kim mogłabyś choć porozmawiać, tak o niczym. Nigdy nie miałaś żadnej przyjaciółki ze względu na swoją sytuację w domu. Troszkę przerażała cię wersja, że pierwszą taką osobą miałby być Stefan. Przecież mówię, że to idealny materiał na przyjaciela! I w dodatku na prawdę się stara. Chciałby ci pomóc Ale to czy ty tego chcesz i czy mu pozwolisz, to zupełnie inna kwestia Anastazjo.
Ale ty przecież chcesz. Nie możesz się bać. Czasem trzeba zaryzykować bo potem będziesz żałować, że nigdy tego nie zrobiłaś. 
Przez całą drogę trzęsiesz się z zimna. Jest duży mróz i do tego pada śnieg. W domu jesteś po 20 minutach. Ojciec leży znowu pijany na kanapie, a w twoich oczach pojawiają się łzy. Właśnie dlatego nie chcesz go do siebie dopuścić. Nie chcesz żeby to widział. Ani teraz, ani nigdy. 
Stefan to skoczek, czyli sportowiec, czyli osoba medialna. Gdyby ktoś się dowiedział, że zadaje się z taką dziewczyną publicznie obsmarował by go gdzie tylko się da, a jego reputacja poszła by na marne. A ty nie możesz do tego dopuścić. 
Dla jego własnego dobra postanawiasz, że będziesz trzymać się od niego z daleka. Nie będziesz mu wchodzić w drogę i z głowy. Po problemie.  Na pewno? Skąd wiesz, że to on nie będzie chciał wejść ci w drogę?
Sama sobie poradzisz. Zresztą jak zawsze. Do tej pory idzie ci to świetnie, prawda?

***
Meeega krótki, ale nie dałam rady go nijak rozciągnąć.
84 --> http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/
Do niedzieli:)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 11

Mimo 2,5 godziny spędzonej w domu dziecka, nie spotykasz tam Anastazji. Najbardziej ubolewa nad tym Laura, która snuła się jak nigdy. Próbowałeś ją jakoś zabawić, ale kompletnie nie miała nastroju. 

Bardzo cię to zastanowiło. Dlaczego nie przyszła? Mówiła, że przyjdzie...
 Stefan, jesteś taki naiwny. Wierzysz w każde jej słowo... Zauważyłeś?

Żegnasz się z dziećmi gdyż Eva woła je już na kolację. Na samym końcu zostaje ci jeszcze szatynka.
- Następnym razem na pewno przyjdzie - unosisz podbródek Laury uśmiechając się delikatnie. 
- Ale dlaczego nie przyszła dzisiaj? - zapytała smutno.
- Nie wiem, skarbie. Na prawdę nie wiem - wzdychasz.
- A zapytasz się jej?
- Jeśli ją spotkam to oczywiście. Do następnego razu - przytulasz dziewczynkę po czym wychodzisz z sali. Przemierzasz korytarza, a potem wychodzisz na zewnątrz. Kierujesz się do parku. Tamtędy będzie bliżej. Idziesz cały czas myśląc o Anastazji. Zastanawiasz się co mogło się stanąć na przeszkodzie by odwiedziła dzieciaki.
W pewnym momencie widzisz jakąś postać na ławce. Kolana ma podciągnięte pod brzuch, obejmuje je rękami, a głowę schowana jest pomiędzy nogami. Podchodzisz wolnym krokiem bliżej. W postaci rozpoznajesz dziewczynę, a konkretniej Anastazję.
Widzisz jak jej ciało cały czas drży pod wpływem zimna, a ona cicho szlocha. Dotykasz delikatnie jej kolana, a ona natychmiast się zrywa stając na równych nogach i się rozgląda. Ma podpuchnięte, czerwone oczy, rozmazany tusz do rzęs, i czerwony nos oraz policzki.
- Stefan - jęczy i opada z powrotem na ławkę. Siadasz obok niej i przytulasz.
- Ćśśśś. Nic nie mów - uspokajasz ją przyciskając do siebie. Gładzisz jej plecy, a ona co jakiś czas pociąga nosem.  Po kilku minutach odsuwa się od ciebie.
- Przepraszam - ociera policzki - Przepraszam. Już idę. Zapomnij o tym - mówi wstając i biorąc torbę lecz ty szybko chwytasz jej nadgarstek, a ciało dziewczyny momentalnie nieruchomieje. 
- Anastazjo... Jesteś cała roztrzęsiona i do tego przemarznięta. Chodźmy do mnie. To niedaleko stąd. Powinnaś się rozgrzać i to jak najszybciej bo zachorujesz... Pogadamy. - mówisz.
- Nie... Ja... Nie chcę ci zawracać głowy. W ogóle... W ogóle się mną nie przejmuj. Poradzę sobie, a chora nie będę - ociera nos i chce iść lecz ty mocniej ściskać jej dłoń.
- To nie była propozycja do rozpatrzenia Anastazjo - stwierdzasz - Chodź. - mówisz stanowczo.
Chwilę się waha po czym ustępuje i pozwala ci się prowadzić. Idziecie szybkim krokiem i po niecałych 5 minutach jesteście w twoim mieszkaniu. Zdejmujecie kurki, a ty nakazujesz Anastazji by poszła do salonu i okryła się kocem. Dziewczyna posłusznie się tam udała, a ty poszedłeś zrobić wam herbaty z cytryną. Po 10 minutach siadasz obok niej wręczając jej kubek z gorącym napojem.
- Dlaczego siedziałaś tam sama o tej porze? Mogłaś nabawić się serio jakiejś choroby, albo ktoś mógłby ci coś zrobić - zaczynasz lecz ona milczy zaciskając mocniej dłonie na kubku. - Anastazjo, posłuchaj - gdy wypowiadasz te słowa podnosi na ciebie wzrok, a w jej oczach widzisz smutek, strasz, ból, przygnębienie i zmęczenie życiem. Tak bardzo chciałbyś żeby stamtąd zniknęły. Nienawidzisz gdy jest jej przykro. - Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie bardzo mogę skoro praktycznie nic o tobie nie wiem i nie chcesz mnie do siebie dopuścić. - obserwujesz uważnie jej reakcję, ale ona nic nie robi. Wzdychasz tylko i upijasz łyk herbaty - Masz zamiar siedzieć tak w milczeniu cały czas? - pytasz. Ona odstawia kubek a na ławę i patrzy na ciebie, a ty przyglądasz się każdemu jej ruchowi. 
- Stefan - zaczyna i bierze głęboki oddech. - Ja... wiesz, dziękuję ci za wszystko. Na prawdę, to wiele dla mnie znaczy, że w ogóle się mną w jakiś tam sposób przejąłeś, ale - urywa na chwilkę - Nie powinieneś się tak bardzo angażować w znajomość ze mną bo to mimo tego co ci się wydaje nie jest takie proste. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. 
- Chyba nie do końca rozumiem - wtrącasz się. - Chciałem ci tylko pomóc. 
- Skąd wiesz, że jest w czym? - fuczy. Zmiana taktyki na atak?
- Bo nie jestem ślepy, Anastazjo - odpowiadasz spokojnie. 
- Ale dopiero ci powiedziałam, że nie powinieneś się angażować. W żadną pomoc. Zresztą ja jej nie potrzebuje. Poradzę sobie sama - wstaje z kanapy  - Dziękuję, ale muszę już iść.
- Gdybyś opowiedziała co cię dręczy, byłoby ci lżej - również wstajesz.
- Nie byłoby - mówi cicho, ale dobitnie po czym szybko znajduje się w korytarzu gdzie chwyta kurtkę i wybiega z mieszkania. 
Ty natomiast masz jeszcze większy mętlik w głowie. Ta dziewczyna to faktycznie większa zagadka niż się spodziewałeś. Będzie ją bardzo trudno rozwiązać.
Mówiłam, że teraz górka będzie wyższa.
***
Takie coś wyszło. Nie mam Wam właścieiw nic do napisania. Chyba tylko tyle, że następny  pojawi się w środę/czwartek bo ten tydzień będę miała bardzo luźny ;)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 10

Budzisz się następnego dnia i leżysz chwilę na łóżku. Przypomina ci się wczorajszy wieczór miło spędzony ze Stefanem. Dawno z nikim nie rozmawiałaś o czymkolwiek, a co dopiero o sobie. 

Wstajesz w wyśmienitym humorze, którego nic nie może ci zepsuć. Tak ci się przynajmniej wydaje. W pracy jesteś o 7:30 Witasz się ze wszystkimi po czym ubierasz fartuszek i bierzesz się za ściąganie ze stolików krzeseł oraz rozkładanie wazoników z kwiatkami czy cukierniczek. 
Gdy o 17:20 masz wreszcie zamiar się zbierać szef wzywa się do siebie. Dziwisz się, ale posłusznie pojawiasz się w jego gabinecie, w którym jest już jakaś kobieta.
- Zostawię panie same - mówi mężczyzna, a ty stoisz zdezorientowana na środku pokoju. Blondynka wstaje z krzesła i podchodzi do ciebie po czym chwyta twoje dłonie. 
- Cześć Anastazjo - uśmiecha się ciepło, a ty wgapiasz się w nią kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. - To ja. Twoja mama - mówi szeptem.
- Że kto moja? - jąkasz się. To przecież niemożliwe. 
- Jestem twoją mamą - powtarza , a ty natychmiast wyswobadzasz swoje ręce z jej uścisku.
- Ta która zostawiła mnie samą z ojcem alkoholikiem? - pytasz bez emocji ostatkami sił powstrzymując łzy, które chcą wypłynąć spod twych powiek i łamiący się głos. - A sama uciekła? Wybacz, ale nie chcę znać tej matki - mruczysz zdenerwowana i zrozpaczona jej tak nagłym pojawieniem się. Odwracasz się na pięcie.
- Anastazjo, poczekaj. Chcę z tobą porozmawiać - zatrzymujesz się wpół kroku, a z twoich oczu wypływają łzy.
- O czym? O tym jak fajnie było wyjechać bez zobowiązań? - całkowicie się rozklejasz. Dobrze, że stoisz do niej tyłem bo chyba wybuchnęłabyś niepohamowanym szlochem gdyby nie to. 
- Kochanie - szepcze kładąc dłoń na twoim ramieniu, ale ty od razu ją strącasz. Milknie - Ja rozumiem, że możesz mnie nienawidzisz i w sumie masz do tego prawo, ale ja...
- Skoro mam do tego prawo, to pozwól mi z niego skorzystać. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - mówisz i wychodzi z gabinetu i ocierając łzy szybko wbiegasz do pomieszczenia dla personelu. Chwytasz kurtkę, oraz torebkę i chcesz wychodzić
- Nastka, co się stało? - zapyta Lily chwytając cię za przedramię. 
- Nic - ocierasz policzek.
- Przecież widzę - mówi miękko próbując spojrzeć ci w oczy - Chcesz pogadać?
- Wybacz, ale nie. Nie martw się, lecę - rzucasz na odchodnym i szybko wychodzisz z budynku.
***

Krótko, ale już się chyba przyzwyczaiłyście :) Długo mnie tu nie było, ale wreszcie wróciłam. Powiedzcie mi czy chcecie rozdziały w niedziele, czy w środy i niedziele? ^^
81 tutaj--> zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 9

Następnego dnia budzisz się o 6:30. Wstajesz z łóżka i pierwszą rzeczą jaką widzisz to twój portret narysowany przez Stefana, z którym zresztą jesteś dzisiaj umówiona. Uśmiechasz się i bierzesz do rąk kartkę. To było bardzo słodkie, że cię narysował. Ogarnęła cię fala ciepła gdy zobaczyłaś ten rysunek. Bardzo ci się spodobał, a to że przedstawiał i był dla ciebie tylko potęgowało jego wartość. Na pewno go zachowasz. Wkładasz go do szuflady i idziesz do łazienki by się ogarnąć. Potem jesz śniadanie i wychodzisz do restauracji. Na miejscu jesteś po 20 minutach. Witasz się z Sophie, którą bardzo polubiłaś, a potem jeszcze z Maćkiem. Ubierasz fartuszek i rozmawiając przy barze z brunetką czekacie na klientów.
Z pracy wychodzisz o 16:15. Masz 45 minut by iść się przebrać i iść do kawiarenki oddalonej od twojego domu o 5 minut. Masz nadzieję, że się wyrobisz.
No i wyrobiłaś. Próg budynku przekraczasz o 17:03. Rozglądasz się po sali i widzisz Stefana siedzącego przy jednym ze stolików umiejscowionych przy oknie. Podchodzisz do niego i uśmiechasz się co odwzajemnia.
- Hej - witasz się.
- Cześć. Zamówiłem już dla nas czekoladę. A w ogóle to się spóźniłaś o trzy minuty - poważnieje, ale zaraz oboje wybuchacie śmiechem.
- Nie umiesz udawać poważnego - stwierdzasz, a kelner przynosi wasze zamówienie. Otaczasz dłońmi szklankę.
- Właśnie, że umiem - zaperza się - Tylko to wszystko przez ciebie bo jak cię widzę to od razu chce mi się uśmiechać - mówi, a ty rumienisz się lekko i spuszczasz wzrok - Może opowiesz mi coś o sobie? - zmienia temat upijając łyk napoju.


- Może opowiesz mi coś o sobie? - pytasz mimo obawy, że Anastazja zmieni szybko temat lub nic szczególnego ci nie zdradzi. Upijasz łyk napoju.
- Nie wiem czy jest coś interesującego co mogłabym ci powiedzieć - odpowiada wymijająco zanurzając usta w czekoladzie.
- To może ja będę zadawał pytania, a ty będziesz odpowiadała? - proponujesz. Kiwa głową więc zadajesz pierwsze pytanie - Od dawna tu mieszkasz? Pierwszy raz cię widziałem jak wpadliśmy na siebie wtedy w parku. - przyglądasz się jej badawczo.
- Od urodzenia - rozwiewa twoje przypuszczenia o dziewczynie, która sprowadza się nie wiadomo skąd i wywraca życie chłopaka jak w filmach. Ale zaraz, zaraz - twoja podświadomość marszczy brwi - przecież tak to właśnie wygląda.
- Dobra. Twój ulubiony kolor?
- Fioletowy
- Ulubiony owoc?
- Banan.
- A warzywo?
- Serio interesują cię takie pierdoły? - pyta z niedowierzaniem unosząc brwi.
- Interesuje mnie wszystko co związane z tobą - odpowiadasz zanim przetworzysz dobrze te słowa w głowie. Nie ma co Kraft, na taki tekst na pewno poleci.
Patrzysz na reakcję dziewczyny, która speszona twoimi słowami spuszcza głowę, a jej twarz zakrywają włosy. Milczycie chwilę. Ty nie bardzo wiesz co masz powiedzieć, a i ona się nie odzywa.
- W takim razie kontynuuj - wzrusza ramionami, a ty zadajesz kolejny pytania zadowolony, że ci nie uciekła, bo szczerze to się trochę tego spodziewałeś. Od kompletnie nieistotnych rzeczy przechodzisz do trochę poważniejszych. Masz wrażenie, że wszystko idzie po twojej myśli lecz gdy pytasz o imiona jej rodziców, ona odwraca kota ogonem twierdząc, że ty już swój limit i teraz ona chciałaby dowiedzieć się czegoś o tobie. Już wiesz, że poszedłeś za daleko. Interesuje cię tylko dlaczego temat jej rodziców jest dla niej taki drażliwy, jeśli można tak to nazwać.
Podczas tej rozmowy oboje zgłodnieliście więc jecie jeszcze kolację w swoim towarzystwie. Około 19 Anastazja spogląda na zegar wiszący na ścianie, a ty przeklinasz w myślach tego, kto go tu zawiesił.
- Zasiedziałam się. Muszę już lecieć - stwierdza wstając z krzesła i zakładając kurkę.
- Odprowadzę cię - mówisz, a ona unosi lekko kąciki ust do góry i zasuwa kurtkę. Regulujesz rachunek i wychodzicie z kawiarni. Idziecie milcząc. Ty cały czas przyglądasz się jej twarzy z ukosa, a ona wzrok ma wbity w chodnik.
- Przyjdziesz jutro do dzieciaków? - pytasz w końcu przerywając ciszę.
- Pewnie tak - odpowiada - Choć sto razy bardziej niż spędzać z nimi czas wolałabym żeby mogłyby go spędzić w kochających rodzinach i prawdziwych domach.
- Racja. Niestety nie każdy ma tak kolorowo w życiu.
- No nie każdy - potwierdza po czym rozmowa znów się urywa. Po chwili jesteście pod jej bramą. Zatrzymujecie się, a Anastazja podnosi wzrok na ciebie. Jest jasno, ponieważ księżyc i gwiazdy są widoczne - Dziękuję za zaproszenie - urywa - Było bardzo miło - uśmiecha się, a na twojej twarzy również pojawia się uśmiech - Do jutra.
- Do jutra - uśmiechasz się. Anastazja odwraca się, a ty patrzysz na jej sylwetkę najpierw idącą w stronę drzwi, a potem za nimi znikającą.


***
Dziewiątkę (bardzo króciutką) oddaję w wasze ręce (oczy) :)
Jednodniowy poślizg  wyjaśnienie i 77 tutaj --> zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;**